Pisowska piękna katastrofa ws. Sądu Najwyższego

22 List

Presja ma sens – i to ogromny.

Więcej >>>

Nowelizacja o Sądzie Najwyższym została przepchnięta przez Sejm w trybie ekspresowym. Poprawka przywraca do orzekania sędziów SN, którzy ukończyli 65 lat. Dotyczy to również pierwszej prezes Małgorzaty Gersdorf.

To było dynamiczne posiedzenie Sejmu. W ciągu zaledwie kilku godzin odbyły się trzy czytania projektu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.

PiS przyjął nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym

Nie podobało się to opozycji, której posłowie podnosili, że nie mieli czasu, by zapoznać się z poprawkami. – Takiego tempa prac jeszcze nie było – komentowała na sejmowej mównicy Barbara Dolniak z Nowoczesnej. – Pisanie przepisów na kolanie jest złem, o którym mogę się przekonać od początku pracy w tym parlamencie. Państwo unikacie ścieżki projektu rządowego, która wymaga konsultacji i opinii – podnosiła posłanka.

– Podkreślę raz jeszcze, ustawa o Sądzie Najwyższym, była zgodna z konstytucją i traktatami unijnymi – mówił Łukasz Schreiber z PiS, dodając, że nowelizacja stanowi kompromis z unijnym trybunałem.

„PiS goni strach”

Ustawa po ok. dwóch godzinach obrad trafiła do drugiego czytania, a niedługo po tym do trzeciego. Pominięto przy tym prace komisji. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński podnosił, że nie jest to konieczne. Posłowie z PO i Nowoczesnej podnosili, że pośpiech w pracach nad nowelizacją to wynik strachu PiS przed orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. – PiS goni strach – stwierdziła Gasiuk-Pihowicz.

Nowelizacja ustawy o SN. 215 posłów „za”

Tymczasem okazuje się, że skarga na Polskę w związku ze zmianami w Sądzie Najwyższym wcale nie zostanie automatycznie wycofana z unijnego TSUE.

W trzecim czytaniu odrzucono wszystkie poprawki zgłoszone przez opozycję. Ostatecznie nowelizację przyjęto. „Za” głosowało 215 posłów, przeciw było 161, wstrzymało się 24.

Wystąpienie w Sejmie Stefana Niesiołowskiego w stosunku do pokraki Ziobry to, co najlepsze można usłyszeć.

https://twitter.com/makiel969/status/1065260062019596289

Prawo i Sprawiedliwość ma poważny dylemat – jak zareagować na aferę KNF, żeby odzyskać kontrolę na biegiem politycznych wydarzeń i jednocześnie odciągnąć uwagę opinii publicznej od niewygodnego dla siebie tematu. Z informacji medialnych i kuluarowych spekulacji wynika, że w grze jest kilka scenariuszy. Analizujemy każdy z nich.

Scenariusz nr 1: Dymisja premiera Morawieckiego; szanse: 1 proc.

Polityczne science-fiction, ale po wybuchu afery KNF nawet taka opcja pojawiła się w mediach. Na Nowogrodzkiej taką narrację chętnie podchwycili przeciwnicy obecnego premiera, których w PiS-ie nie brakuje. Wszelkie spekulacje zostały jednak szybko ucięte. – To chwila na zwarcie szyków – miał według ustaleń „Faktu” stwierdzić podczas partyjnej narady prezes Kaczyński.

Inna rzecz, że nawet gdyby Kaczyński chciał wymienić Morawieckiego, trudno znaleźć kandydata, który mógłby bez szkód dla notowań partii go zastąpić. Tym bardziej, że w tej kadencji już jedną roszadę na stanowisku szefa rządu mieliśmy. Gdyby Morawieckiego miał ktoś zastąpić, musiałby to być sam prezes PiS-u. A ten, jak wiemy, nie jest do tego chętny. Na dzisiaj pytanie brzmi więc nie „Czy Kaczyński zdymisjonuje Morawieckiego?”, a raczej: „Czy wzmocni jego pozycję po aferze KNF, pozwalając mu na przykład wybrać nowego szefa Komisji?”.

Scenariusz nr 2: Wcześniejsze wybory parlamentarne; szanse: 15 proc.

Ucieczka do przodu, ale bardzo mało prawdopodobna. Orędownikiem takiego rozwiązania miałby być człowiek numer dwa w PiS-ie – wiceprezes partii oraz szef MSWiA Joachim Brudziński. On sam, przynajmniej oficjalnie, jednak zaprzecza. Kiedy temat zaczął się roznosić po mediach, PiS ustami Jacka Sasina wygłosiło stanowcze dementi. – To kaczka dziennikarska. Różni informatorzy plotą różne głupstwa. Umówiliśmy się z Polakami na cztery lata – zapewnił na antenie Radia ZET przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.

Niechęć Nowogrodzkiej do wcześniejszych wyborów jest zrozumiała. Przeszło dekadę temu właśnie w taki sposób PiS na własną prośbę straciło władzę. Dziś jest jednak w znacznie lepszym położeniu – rządzi samodzielnie, ma lepsze notowania, wyciągnęło wnioski z błędów przeszłości. Dodatkowo, zorganizowanie wyborów parlamentarnych w bezpośrednim sąsiedztwie głosowania do europarlamentu niosłoby ze sobą poważne ryzyko, że motywem przewodnim kampanii będą kwestie europejskie i pozycja Polski na arenie międzynarodowej. A, delikatnie mówiąc, nie jest to najmocniejsza karta w talii prezesa Kaczyńskiego.

Scenariusz nr 3: Szybka rekonstrukcja rządu; szanse: 33 proc.

Idealny sposób na odwrócenie uwagi społeczeństwa i odbicie od afery KNF. Rzecz w tym, że już jedna duża rekonstrukcja rządu – na czele z wymianą premiera – w tej kadencji była. Inflacja takich ruchów mocno zbija ich polityczną wartość. Druga sprawa, ławka rezerwowych na Nowogrodzkiej jest krótka, więc prezes Kaczyński musiałby się mocno nagłowić, żeby politycy wchodzący do rządu rzeczywiście stanowili wartość dodaną dla obozu „dobrej zmiany”.

Rozmówcy Gazeta.pl z partii władzy zgodnie podkreślają, że w PiS-ie nie ma dziś tematu zmian w rządzie. Oficjalnie potwierdził to też na antenie Radia ZET minister Jacek Sasin: – To fake newsy wyssane z palca. Nie ma takiego pomysłu. Czym innym jest szykowanie się do Europarlamentu. W każdej partii są takie rozmowy.

Rekonstrukcji rządu w niedalekiej przyszłości nie sposób jednak wykluczyć. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jeśli prezes Kaczyński zechce wzmocnić pozycję premiera Morawieckiego po aferze KNF, może dać mu zielone światło dla kilku zmian w rządzie. Nie od dziś wiadomo przecież, że nie ze wszystkimi ministrami jest Morawieckiemu po drodze. Druga ewentualność jest dla PiS-u mniej optymistyczna, bo zakłada, że sprawa KNF stanie się dużym wizerunkowym obciążeniem, a przez to także politycznym zagrożeniem. Wówczas partyjna centrala będzie musiała zareagować, żeby ratować szanse PiS-u na wygraną w wyborach do europarlamentu i parlamentu krajowego.

Scenariusz nr 4: Dymisja prezesa NBP i szefa BFG; szanse: 40 proc.

Jedna z najtrudniejszych decyzji prezesa Kaczyńskiego, ale – zdaniem cytowanych przez Wirtualną Polskę informatorów z PiS-u – jeśli będzie taka konieczność, to głowa prof. Adama Glapińskiego poleci. Ta chwila była już bardzo blisko pod koniec zeszłego tygodnia, kiedy wydawało się, że Leszek Czarnecki ma jeszcze całą kolekcję nagrań z prominentnymi urzędnikami sektora bankowego. Koniec końców okazało się, że (na razie) żadnej taśmy z Glapińskim, starym druhem Kaczyńskiego z czasów Porozumienia Centrum, nie ma. Prezes NBP mógł odetchnąć z ulgą. Podobnie jak Zdzisław Sokal (szef BFG), którego odwołanie byłoby dla PiS-u tylko formalnością.

Tyle że to wszystko perspektywa krótkoterminowa. Związani z sektorem finansów publicznych rozmówcy Gazeta.pl zwracają uwagę na to, co może się wydarzyć na dłuższą metę. Chodzi o utratę zaufania do kluczowych instytucji państwa z sektora bankowego – Komisji Nadzoru Finansowego (jej szefem był Marek Chrzanowski), Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (jego prezesem jest Zdzisław Sokal, znany obecnie dzięki „planowi Zdzisława”) czy Narodowego Banku Polskiego (jego prezesem jest wspomniany Glapiński, który wcześniej był protektorem Chrzanowskiego). W prosty sposób przełożyłoby się to na zniszczenie największych atutów naszego sektora bankowego – stabilności i przewidywalności. Realizacja czarnego scenariusza sprawiłaby, że dymisje Sokala i Glapińskiego byłyby po prostu konieczne. A i tak nie jest powiedziane, że wystarczyłyby do naprawy sytuacji.

Scenariusz nr 5: Polityczna dywersja; szanse: 60 proc.

Polityka to teatr, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że zamiast wykonywać kosztowne politycznie ruchy, PiS zdecyduje się dać ludziom igrzyska – odwrócić ich uwagę od afery KNF lub czymś ową aferę „przykryć”. Czym? W jaki sposób? Kiedy? To kwestie absolutnie drugorzędne, ale z pewnością musiałaby to być rzecz dużego kalibru. Zatrzymanie (i ew. zarzuty) dla prominentnego polityka opozycji? Ogłoszenie nowego, spektakularnego programu społecznego? Ujawnienie i nagłośnienie w mediach jakiegoś skandalu/afery z udziałem polityków opozycji? To wszystko dobrze pasowałoby do tego scenariusza. Pytanie, czy doczeka się on realizacji.

Scenariusz nr 6: Gra na przeczekanie; szanse: 90 proc.

Czas leczy rany. Także te polityczne. PiS wskutek afery KNF, paradoksalnie, na razie dotkliwych strat nie poniosło. Sondaże wciąż są dobre, światowe rynki nie spanikowały wskutek informacji z Polski, sprawa nie „rozlała się” na członków rządu czy kluczowe figury w partii. Ergo – jest szansa, żeby chwilowe trudności przeczekać.

Wszystkim, którzy uważają taką możliwość za niedorzeczną, należy przypomnieć, że właśnie czekanie i pozwolenie opozycji na „przegrzanie” tematu było główną strategią PiS-u podczas największych kryzysów i protestów na przestrzeni ostatnich trzech lat. Szerzej ten fenomen pod koniec maja. – PiS liczy na to, że wystarczy nie złamać się do pewnego momentu, a potem szala przechyli się na ich korzyść i siła protestu zacznie słabnąć – tłumaczył nam wówczas politolog prof. Antoni Dudek. Niewykluczone, że podobnie będzie i teraz.

Dodaj komentarz