Kaczyński pali głupa

7 Czer

Jeśli ktoś myślał, że można nałożyć opłaty emisyjne, recyklingowe, mocowe, przejściowe, wodne, handlowe +wiele innych oraz wpuścić na rynek strumień ponad 30 mld zł niepochodzących ze wzrostu produktywności i wydajności pracy, i nie spowoduje to inflacji, to się mylił #500minus

Wzrastające ceny odbijają się na portfelach Polaków, średnio wydatki na żywność stanowią już ponad ¼ budżetu polskich rodzin. #DrożyznaPlus

Roman Giertych odniósł się do opublikowanego niedawno oświadczenia majątkowego posła PiS Jarosława Kaczyńskiego. – „Przeczytałem ze zdumieniem w tym oświadczeniu, że pełnomocnictwo zostało panu prezesowi Kaczyńskiemu wycofane i że on nie podejmował żadnych uchwał w imieniu właściciela spółki Srebrna na zgromadzeniu” – powiedział Giertych w TVN 24. W oświadczeniu Kaczyński napisał bowiem: – „Posiadałem jednorazowo pełnomocnictwo do reprezentowania Fundacji „Instytut Lecha Kaczyńskiego” oraz pozostałych wspólników na nadzwyczajnym zgromadzeniu wspólników Srebrna Sp. z o.o. oraz wykonywania prawa głosu z wszystkich przysługujących wspólnikom udziałów w kapitale zakładowym Spółki. Posiedzenie to nie odbyło się, pełnomocnictwo zostało odwołane”.

„Ja dysponuję oryginałem tej uchwały z podpisem pana prezesa, więc albo pełnomocnictwo, jak mówi, wygasło i podpisał bez pełnomocnictwa, albo w sądzie znajdują się dokumenty, które nie odpowiadają prawdzie. Myślę, że prokuratura powinna tę kwestię natychmiast wyjaśnić” – stwierdził Giertych.

Według adwokata, „w oświadczeniu jest informacja, że pełnomocnictwo do reprezentowania właściciela spółki Srebrna wygasło i że nie było na tej podstawie podejmowanych żadnych uchwał”. – „W dokumentach prokuratury i w moich dokumentach w kancelarii znajduje się uchwała podpisana przez pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, to jest jego podpis” – dodał prawnik.

Giertych, który jest pełnomocnikiem Geralda Birgfellnera, który zarzuca Kaczyńskiemu oszustwo, został zapytany, dlaczego biznesmen po raz kolejny będzie przesłuchany przez prokuraturę, tym razem w Austrii. – „To jest zabieg prokuratury, by nie wydać żadnego postanowienia. Gdyby prokuratura wydała postanowienie o wszczęciu śledztwa, konsekwencje są wiadome. Gdyby wydała postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa, my byśmy zażalili to do sądu i sąd by to uchylił. Próbują na wszelki sposób przedłużać postępowanie” – stwierdził Giertych.

Sposób, w jaki premier Morawiecki potraktował prezydent Gdańska, Aleksandrę Dulkiewicz, wciąż wywołuje duże emocje. Widok, gdy premier Polskiego Państwa odgradza się ochroniarzami i nie reaguje na słowa powitania gospodyni miasta, w którym gości, rzeczywiście szokuje.

Obojętnym wobec tej sytuacji nie pozostał również Wojciech Mann. Prowadząc swoją audycję „W tonacji Trójki” dodał do zapowiadanej piosenki pt. Neandertalczyk, swój komentarz – „przed nami piosenka, której tytuł – obawiam się – może się państwu skojarzyć z naszym premierem”.

Wojciech Mann wyjaśniał, że układając listę utworów nie kierował się jakimiś politycznymi pobudkami, a dedykowanie Neandertalczyka premierowi wynikało tylko z jego oceny sytuacji w Gdańsku. Te słowa nie uspokoiły szefostwa i reakcja była błyskawiczna.

Zarząd Polskiego Radia S.A. już skierował tę sprawę do Komisji Etyki Polskiego Radia, która oceni, czy przypadkiem znany dziennikarz nie naruszył standardów etycznych, obowiązujących w pisowskim radiu.

Ech, ta nasza, dzisiejsza, polska rzeczywistość. Kto podnosi rękę na przedstawicieli władzy, ten podnosi ją na Polskę, tak więc Wojciech Mann na pewno zapłaci wysoką karę za tę „zbrodnię”. Jestem o tym przekonana.

Prokuratura nie przyznała Leszkowi Czarneckiemu statusu osoby pokrzywdzonej. 57-latek nie ma przez to wglądu do akt sprawy. To dość zaskakujące, gdyż na skutek afery banki Czarneckiego straciły aż 2,5 miliarda złotych.

Według prokuratury oferta złożona Czarneckiemu nie naruszyła jego dobra prawnego ani nie spowodowała dla niego żadnej szkody.

Na skutek działań prokuratury, Czarnecki ani Roman Giertych, jego adwokat, nie mają wglądu w akta sprawy, ani nie mogą uczestniczyć w niej w żaden inny sposób. Bankier nie może nawet dowiedzieć się, jakie rezultaty przyniosło przebadanie Marka Chrzanowskiego wariografem. Badanie miało wykazać, czy rzeczywiście z ust szefa KNF padła korupcyjna oferta.

Czarnecki ujawnił aferę na jesieni ubiegłego roku. Dzięki temu Marek Chrzanowski przestał być szefem KNF, a obecnie toczy się postępowanie w jego sprawie.

W ciągu ostatnich 4 lat przekształciliście niedoskonałą ale w sumie funkcjonującą demokrację konstytucyjną w Polsce w system, w którym cała władza skupiona jest w jednych rękach (..)” – tak jednym zdaniem podsumował czas „dobrej zmiany” prof. Wojciech Sadurski, reagując na opublikowany 31 maja list Jarosława Kaczyńskiego do sympatyków i zwolenników partii rządzącej.

W odpowiedzi na zawarty w nim apel prezesa o poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości w jesiennych wyborach do polskiego parlamentu prawnik, filozof i politolog napisał wprost: „zbliżające się wybory traktuję (…) jako plebiscyt nad odmiennymi wizjami ustroju państwa: autorytarną i demokratyczną. W tym plebiscycie jestem jednoznacznie, kategorycznie i bez najmniejszych wahań przeciwko wizji, promowanej przez Pana. W tej sytuacji, nie będę skłonny przychylić się do prośby, wyrażonej w Pańskim liście.”

Następnie, uzasadniając swoje stanowisko wypunktował „dorobek” polityczny rządzących, na pierwszym miejscu stawiając rujnację trójpodziału władzy w tym całkowity paraliż Trybunału Konstytucyjnego i objęcie kontrolą całego aparatu sprawiedliwości.

Zarzucił też PiSowcom zniesienie neutralności i profesjonalności służby cywilnej i obsadzenie wszystkich kierowniczych stanowisk swoimi zwolennikami. Wytknął negatywne zmiany systemu instytucji wyborczych i przekształcenie systemu ustawodawczego w parodię. Krytycznie ocenił ponadto marginalizację i demonizowanie opozycji parlamentarnej oraz usiłowanie objęcia kontrolą polityczną instytucji kultury. Do tego prawnik wskazał jeszcze na godny potępienie flirt z siłami nacjonalistycznymi oraz przekształcenie telewizji i radia publicznego w media rządowe, uprawiające propagandę, opartą na metodach goebbelsowskich.
Ukoronowaniem tych „sukcesów” w interpretacji prof. Sadurskiego jest ośmieszenie i zmarginalizowanie Polski na arenie międzynarodowej, a zwłaszcza w Unii Europejskiej.

To jednak tylko jedna strona medalu. Druga, która skłania pana Profesora do nieoddania głosu na Prawo i Sprawiedliwość to uzasadnione obawy o to, co będzie po ewentualnie wygranych przez PiS wyborach.  W swoich obawach prof. Sadurski pisze do Kaczyńskiego otwarcie:

Przekonania te uzasadnione są zarówno wypowiedziami niektórych Pańskich współpracowników lub sprzymierzeńców (Krystyna Pawłowicz, Ryszard Czarnecki) jak i faktem, że w swych działaniach opiera się Pan na modelu węgierskim, a znajomość obecnej sytuacji na Węgrzech pozwala mi na wyciągnięcie odpowiednich wniosków co do Pańskich przyszłych planowanych działań”.

Profesor pisze o możliwej „repolonizacji” mediów, obsadzeniu „swoim człowiekiem” stanowiska RPO, ograniczeniu kompetencji samorządów lokalnych, „dokończeniu” PiSowskiej reformy sądownictwa objęciu kontrolą organizacji pozarządowych.
Przewiduje też dalszą marginalizację mniejszości parlamentarnej
i jeszcze większą marginalizację Polski w Unii, czyli faktyczny, jeśli nie formalny, Polexit.

Jeśli nawet część tych przewidywanych działań stanie się faktem, oznaczać to będzie finalne przekształcenie Polski w autokrację, niezgodnie z ustrojem przewidzianym w Konstytucji RP. Będzie to niewypowiedziana tragedia” – napisał w liści do Kaczyńskiego Wojciech Sadurski profesor nauk prawnych, profesor Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, profesor Uniwersytetu w Sydney, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego.

Pan premier wybrał skład gabinetu, ale wyłącznie spośród kandydatów wskazanych osobiście przez pana prezesa.

No i nareszcie mamy zapowiadany już od dawna nowy rząd. Przy nominacjach obyło się bez niespodzianek. Wszystkie resorty opuszczone przez ministrów delegowanych na misję do Brukseli zostały oddane w ręce sprawdzonych  fachowców. Niby standard, ale jednak już wiadomo, że przejdzie on do historii jako Rząd Czwartego Czerwca.

Owszem, opozycja jak zwykle kręci nosem, kwestionując przygotowanie kandydatów. Że niby bez kwalifikacji, a o ich awansach do Rady Ministrów zdecydowały wyłącznie kryteria polityczne. I – w sumie – zgoda. No, ale skąd  brać fachowców? Prawdziwy ekspert z legitymacją partyjną  to zjawisko bardzo rzadko występujące w naturze. A w partii aktualnie rządzącej nieobecne z definicji.

Poza tym obsadzanie strategicznych stanowisk z klucza partyjnego to stara polska tradycja. Weźmy Ministerstwo Obrony. Obrona – wiadomo – ważna sprawa, ale nie na tyle ważna przecież, żeby mieli się tym zajmować ludzie mający choćby blade pojęcie o wojskowości. W najnowszych dziejach Rzeczypospolitej MON szefowali więc socjolog, prawnik, dwaj historycy, politolog, medioznawca po handlu zagranicznym, a nawet… lekarz psychiatra.

Jak wyjaśnił to szczerze nowy wicepremier Sasin w programie redaktora Piaseckiego – tak naprawdę minister musi umieć i robić tylko jedno. Ma reprezentować w resorcie „linię” swojej partii i nadzorować, żeby nikt nie zaczął się przypadkiem czołgać wężykiem. W praktyce oznacza to staranną lekturę wszystkich przychodzących z centrali SMS-ów. Od wszystkiego innego minister ma przeróżnych asystentów, ekspertów, doradców i komu tam jeszcze rząd płaci za wyręczanie w pracy pań i panów nominowanych do Rady Ministrów.

Wicepremier Sasin, więc potwierdził – niejako – że w rocznicę wyborów do Sejmu Kontraktowego powołany został Rząd Kontraktowy. W tym wypadku „kontrakt” polegał na tym, że owszem, pan premier wybrał skład gabinetu, ale wyłącznie spośród kandydatów wskazanych osobiście przez pana prezesa. Ale nie ma co się sugerować „niefortunną datą”, bo wszystkie rządy PiS były przecież „kontraktowe” – to po pierwsze. A po drugie – pora już była najwyższa, żeby zrobić porządki w kalendarzu i wygumkować zeń wydarzenia wypaczające bieg naszej narodowej historii.

vald2

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Tzw. rekonstrukcja rządu służy tylko jednemu – przykryciu jednej z najważniejszych dat w naszej współczesności 4 czerwca 1989 roku.

Kto dokonał rekonstrukcji rządu Mateusza Morawieckiego? Wszak autorstwa nie może sobie przypisać obecny premier. Pytanie należy do retorycznych, bo wiadomo wszem i wobec kto. Pytanie właściwe byłoby: po co zrekonstruowano ciało administracyjne, któremu premieruje Morawiecki?

To, że niektórzy ministrowie dostali się do Europarlamentu nie jest powodem do nazywania rekonstrukcją rządu, lecz wypełnieniem braków, plombą np. po Beacie Szydło, która jedzie po sukces 27:1. Mowa jest nawet o posadzie szefowej Parlamentu Europejskiego, bo i z takim pomysłem wyskoczył jakiś akolita geniusza z Żoliborza. Nie podejrzewam, aby w Brukseli Szydło, Joachim Brudziński bądź inna/inny zagrozili europejskim kabaretom. To w Polsce kabarety nie nadążają za awangardą pisowskiego surrealizmu.

Wesoło nam nie będzie, gdy nieznająca języka angielskiego Szydło i takiż poliglota Brudziński wyskoczą z jakimś wspólnym pomysłem politycznym z Marine…

View original post 1 323 słowa więcej

 

Dodaj komentarz