Jak PiS uśmierca Polaków

20 Kwi

W tym samym czasie, w którym większość obserwująca trendy sondażowe przed wyborami do Parlamentu Europejskiego skupia swoją uwagę na pierwszych dwóch miejscach, bardzo ciekawe rzeczy dzieją się w okolicach progu wyborczego. Tam niespodziewanie urósł Prawie i Sprawiedliwości poważny konkurent, który skutecznie odbiera partii Jarosława Kaczyńskiego coraz większą ilość głosów. W ostatnim sondażu “Kantar Polska” dla “Polityki”, Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy mogłaby liczyć aż na 5 procent poparcia, co dałoby jej kilka mandatów w Brukseli. Niespodziewanie dobre wyniki prawicowych radykałów najwyraźniej ich rozzuchwaliły, bowiem w ostatnich dniach postanowili oni uderzyć w najczulszy punkt narodowej prawicy, czyli kwestię ochrony polskich interesów przez rząd w kontekście żądań USA i Izraela o zwrot mienia zagrabionego w czasie Holokaustu.

Według notatki, do której dotarł prawicowy publicysta Stanisław Michalkiewicz, kwestia restytucji mienia żydowskiego wróci po wyborach parlamentarnych w Polsce. Do tej pory strona amerykańska liczy na porozumienie z Żydami na stopie nieformalnej. Notatka pochodzi z 25 października ubiegłego roku. Dotyczy rozmowy, która odbyła się w MSZ z udziałem ambasadora Jacka Chodorowicza, pełniącego również funkcję pełnomocnika ministra spraw zagranicznych ds. kontaktów z diasporą żydowską z Thomasem Yazdgerdim – jego amerykańskim odpowiednikiem. Jak tłumaczył Michalkiewicz, dokument zawiera swego rodzaju harmonogram działań polskiej i amerykańskiej dyplomacji ws. restytucji mienia.

– Strona amerykańska nie spodziewa się działań legislacyjnych w określonym wyżej horyzoncie czasowym (przed wyborami – red.), natomiast uważa za możliwe konkretne rozmowy i działania nie mające wymiaru publicznego i formalnego – alarmował publicysta.

Przedstawiciele środowisk narodowych, skupieni w Konfederacji biją na alarm, że władza zamierza przehandlować polski interes za dobre stosunki z USA. Warto przypomnieć w tym momencie wypowiedź ambasador USA Georgette Mosbacher o tym, że kwestia wiz do Stanów Zjednoczonych może zostać załatwiona jeszcze w tym roku, dając jednocześnie do zrozumienia, że nie za darmo. Wypełnienie postanowień “Ustawy 447” może być elementem cichego “dealu” polskiego rządu z administracją Donalda Trumpa. Obejmuje on jednak materię, w której środowiska narodowe z pewnością będą chciały zabrać głos w alarmistycznym tonie. Jeśli będą na fali rosnącej i zaczną częściej pojawiać się w mediach, mogą stać się olbrzymim problemem dla Prawa i Sprawiedliwości, zwłaszcza w kontekście walki o elektorat kultywujący narodowe tradycje polonocentryzmu podszytego antysemityzmem. 

O tym, że w PiS na poważnie obawiają się wzrostu znaczenia Konfederacji, uderzającej w tony tak niewygodne dla obozu władzy może świadczyć ostatnia wypowiedź Antoniego Macierewicza, będącego przecież głównym przedstawicielem frakcji radiomaryjnej, reprezentujących właśnie taki elektorat. Wystąpił on w rozgłośni ojca Rydzyka z apelem do Michalkiewicza i Grzegorza Brauna i jednoczesnym oskarżeniem o mimowolnym wspieraniem antypolskich sił.

– Jeżeli osłabimy PiS, to damy drogę takim siłom jak Platforma Obywatelska i tzw. Koalicja Europejska. A to są siły, które wielokrotnie przystawały na grabież Polski i to z różnych środowisk, zarówno mafijnych jak i politycznych zagranicznych – stwierdził Macierewicz. – Apeluję do takich ludzi, których uważam za uczciwych, jak pan Michalkiewicz czy pan Braun: panowie, osłabiając Prawo i Sprawiedliwość, osłabiacie Polskę – dodał polityk.

Zabawne, że to dokładnie taka sama retoryka i niemal te same słowa, które kilka miesięcy temu rzeczniczka PiS Beata Mazurek kierowała do europosła PiS Mirosława Piotrowskiego, gdy ten rejestrował Ruch Prawdziwa Europa, nazywany przez niektórych “partią Rydzyka”. Dziś już wiemy, że RPE w wyborach nie wystartuje, a niebezpieczeństwo podgryzania PiS z prawej strony przez to ugrupowanie tak naprawdę przestało istnieć. Problem jednak w tym, że otwarcie anten toruńskich mediów dla przedstawicieli Konfederacji, która na miesiąc przed wyborami może już liczyć na 5% głosów wyborców oznacza, że Rydzyk wcale z walki o swoją pozycję polityczną nie zrezygnował.

Trwający dziś protest nauczycieli zaczyna przypominać reakcjami rządu zeszłoroczny protest lekarzy-rezydentów, gdzie hasła zmian w systemie skomentowano słonymi słowami “niech jadą”. Tak jak jednak dziś rząd nie przejmuje się tym, że z polskiej szkoły odchodzą najlepsi i najzdolniejsi, tak i w przeszłości polityków mało obchodziła przyszłość funkcjonowania państwa. Widać to najlepiej właśnie w ochronie zdrowia, gdzie zduszenie protestu medyków i następnie niedotrzymanie danego lekarzom słowa doprowadziły do dramatycznych konsekwencji. W szpitalu powiatowym w Złotoryi oddziały pediatryczny, neonatologiczny i położniczy musiały zostać bowiem właśnie zamknięte. Wszystko z powodu odejścia z pracy zaledwie jednego lekarza. W efekcie od 12 kwietnia omawiane jednostki przestały przyjmować pacjentów, kierując ich do innych placówek. Sytuacja ta jednak nie jest niefortunnym zbiegiem okoliczności, ale efektem konkretnych działań polityków, które widzieliśmy w ostatnich latach.

Polska od lat plasuje się w ogonie Europy jeśli chodzi o liczbę lekarzy na 1000 mieszkańców. Według raportu “Health at a Glance 2018” byliśmy pod tym kątem ostatnim krajem w Unii Europejskiej z wynikiem 2,4 medyków na 1000 mieszkańców. Tymczasem za zachodnią granicą są to już 4,2 osoby. Jakby tego było mało 30% z praktykujących lekarzy przekroczyło już wiek emerytalny. Powyższa wiedza jest powszechnie znana, ale nikt nie chciał się nad nią do tej pory pochylić, co doprowadziło w zeszłym roku do akcji wypowiadania klauz o nienormowanym czasie pracy opt-out, które pozwala lekarzom pracować bez ograniczeń czasowych. Ta forma protestu przez realizowanie swoich praw ustawowych miała na celu przekonać rząd do zwiększenia finansowania systemu ochrony zdrowia i przeprowadzania reform, które podwyższą jakość opieki nad pacjentem. Do tego ostatniego potrzeba zaś większej indywidualnej uwagi dla każdego chorego, a obecnie jest to coraz trudniejsze z każdym rokiem.

Rząd poza falą hejtu nie zareagował jednak na protest medyków, nie spełniając najważniejszego z postulatów, 6,8% PKB nakładów finansowych na zdrowie, redukując je do 6%. Jakby jednak tego było mało, po zawarciu porozumienia z protestującymi, rząd szybko zaczął wycofywać się zarówno ze słowa danego lekarzom, jeśli chodzi o poprawę warunków pracy, jak i finansowa systemu, gdzie sztuczką księgową zabrano pacjentom 7 mld zł. W tym roku nakłady na zdrowie miały wynieść bowiem 4,86 proc. PKB, podczas gdy próg ten da się spełnić tylko pod warunkiem… że odniesiemy go do PKB za rok 2017. Powstała 7,2 miliardowa dziura jest zaś warta więcej, niż wydajemy na całą pozaszpitalną opiekę specjalistyczną (4,66 mld zł).

W efekcie wspomnianych decyzji rządu w systemie desperacko brakuje pieniędzy na często choćby podstawowe potrzeby. Brak często elementarnego i wydawałoby się niedrogiego sprzętu jest bolączka większości oddziałów w Polsce, a warunki pracy zniechęcają absolwentów uczelni medycznych do pozostania w kraju. Tymczasem zwłaszcza na szczeblu powiatowym lekarzy brakuje najbardziej i oddziały funkcjonujące już dziś na krawędzi, tak jak do tej pory w szpitalu w Złotoryi, można liczyć w dziesiątkach, jeśli nie w setkach. Są one tykającą bombą, która w każdej chwili może w kolejnym miejscu wybuchnąć, z czasem pogrążając polski system ochrony zdrowia. Pytaniem otwartym pozostaje, czy zaczniemy działać, czy wolimy czekać aż koszty naprawy sytuacji osiągną olbrzymie i to nie zawsze odwracalne rozmiary?

Niewierzącym życzę wspaniałego odpoczynku, wątpiącym znalezienia własnej drogi, a nam wszystkim – normalności, której tak bardzo Polska potrzebuje.

Jeszcze kilka lat temu Wielkanoc była dla mnie ważnym dniem. Dzisiaj jednak nie potrafię jej oddzielić od tego, jaka stała się Polska pod rządami PiS-u. Jacy staliśmy się my. Nie odczuwam potrzeby, by wspólnie dzielić się klimatem tych Świąt, by razem obchodzić dni pokoju, miłosierdzie, dobra, bo gdzieś te wartości się zapodziały. Zaprzedane polityce straciły na ważności, stały się pustym słowem. Tegoroczna Wielkanoc będzie zapewne kolejnym teatrzykiem hipokryzji, ślepoty i głuchoty. Zamknięcia na prawdziwy przekaz…

Największą rolę w tych wielkanocnych dniach odegra Kościół. Będą uroczyste msze, orędzia, przesłania. Kolejny to już raz dowiemy się, że „rozpoczynamy to Zmartwychwstanie od naszego wyzwolenia się z grzechów, z naszych przywar, z naszych nałogów, po prostu chcemy odrodzić się, to znaczy stawać się lepszy”, przypomni się nam, że Wielkanoc to „zwycięstwo Boga nad mrocznymi siłami grzechu i zła”, a z perspektywy „zmartwychwstania widać, że ostatni głos w historii człowieka i świata należy do dobra – nie do zła; należy do tych, którzy znoszą prześladowanie – nie do prześladowców; do synów pokoju – nie do synów wojny; do ludzi łagodnego serca – a nie gwałtu i gniewu”.

Ten znak pokoju, piękne słowa o miłosierdziu, zwycięstwie dobra nad złem, otwartości na innych, padną z ust tych, którzy potrafią o nauczycielach powiedzieć, że to „swołocz”, tak chętnie zamykają drzwi swoich kościołów przed politykami z partii innych niż PiS, z radością goszczą w progach swoich świątyń prawdziwych patriotów, hajlujących na okrągło, obnoszących się ze swastyką, o której mówią, że to tylko znak celtycki, uprawiający z ambon agitację na rzecz PiS-u, nazywający pedofilów w sutannach ofiarami nienawiści, odcinający się od przesłań, płynących z Watykanu. Ależ hipokryzja…

A co z nami? Stół wielkanocny będzie uginał się od przysmaków. Barwny i kolorowy, z dumnymi babami, rozkosznymi barankami z masła, pisankami i wesołymi zajączkami. W wielu domach zasiądą przy nim skłócone rodziny. Jakiś czas może wytrzymają, niosąc się na fali neutralnych rozmów o wszystkim i o niczym. Jednak wcześniej czy później, ktoś się zapomni, wejdzie na politykę i zacznie się jazda. Przesłanie wielkanocne utopi się w mowie nienawiści, kłótni. Zwolennicy jednej czy drugiej partii zaczną przerzucać się argumentami, nie słuchając się wzajemnie i temperatura wrzenia wzrośnie niebotycznie. Jeśli nie znajdzie się nikt, kto zapanuje nad sytuacją, wspólne biesiadowanie skończy się trzaskaniem drzwiami, obrazą na śmierć i życie, a słowa, które padną, poranią ostro.

Wielu w ogóle zrezygnuje ze wspólnego świętowania. Przecież nie zasiądą do stołu z wujkiem, który pieni się na choćby wzmiankę o PO, z bratem, oddanym sercem i duszą PiS-owi, kuzynem, obwieszonym symbolami Polski Walczącej, z różańcem na szyi i tłukącym na okrągło pseudonaukowe racje historyczne. Doświadczenie ostatnich lat nauczyło ich, że lepiej tego dnia gdzieś sobie wyjechać lub spędzić czas spokojnie, nie narażając się na ostrą jatkę między sałatką jarzynową a jajkiem faszerowanym szynką.

Zapewne otrzymamy życzenia świąteczne od dzisiejszych przywódców polskiego narodu. Premier Morawiecki powtórzy słowa sprzed roku, zwracając nam uwagę, że „to, co nas łączy i to, co wspólne, jest najważniejsze. Chcemy być lepsi, chcemy, by dobro zwyciężyło zło. Tego właśnie uczy nas zmartwychwstały Chrystus. Z tej nauki płynie uniwersalne przesłanie: musimy łączyć, nie dzielić, budować wspólnotę. Tego wszyscy chcemy, być razem i czuć się bezpiecznie”. Nawet się nie zarumieni ze wstydu, święcie przekonany, że mówi prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

Prezydent Duda wrzuci swoje trzy grosze, typu „W niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego skupia się sens wiary chrześcijańskiej. Symbolika Świąt Wielkanocnych odnosi się do losu każdego człowieka pragnącego, aby dobro zwyciężało nad złem, a życie nad śmiercią. Wszyscy potrzebujemy i szukamy umocnienia. Bądźmy w tych dążeniach razem, uważni na innych i wspierający się na innych” i dzielnie wesprze go szanowna małżonka, życząc nam z szerokim uśmiechem na ustach, by „tajemnica nocy zmartwychwstania i radość wielkanocnego poranka przyniosła duchowe pokrzepienie i obudziła w nas nadzieję (…) Życzymy, aby w polskich domach i społecznościach było jak najwięcej bliskości i szacunku”.

Może nawet spotka nas ten zaszczyt, że głos z siebie wyda również prezes Kaczyński. Co znajdzie się w jego życzeniach? Zapewne długa droga do prawdy, wiara, że wreszcie zwycięży, bez wnikania głębiej, kto i nad czym. Padną słowa o ciężkiej pracy nad oświeceniem tej części społeczeństwa, które zapiera się rękami i nogami, wciąż odrzucając jedyną szansę dla prawdziwej polskości, czyli PiS. Przy okazji znajdzie się i tutaj miejsce na delikatnie zarysowaną propagandę sukcesu oraz kolejny raz wbicie narodowi do łbów, że bez PiS-u Polska padnie, przestanie dychać i to będzie wielki koniec snów o potędze, więc do dzieła Rodacy, urny wyborcze czekają.

Ciekawa jestem, jakie życzenia i komu złoży posłanka Pawłowicz? Jaki znak pokoju przekaże strajkującym nauczycielom Zalewska? Z czym wyskoczy pani Szydło i reszta „gwiazd” partii rządzącej?

Czy to rzeczywiście będzie ta Wielkanoc, o którą chodzi w wierze? Mam co do tego sporo wątpliwości i dlatego, drugi już rok z rzędu, spędzę te dni w spokoju. Z dala od tych, którzy swoją postawą zadają kłam temu świętu. Podważają jego przesłanie. To będą dni na moje przemyślenia, moje świętowanie, mój czas, na refleksję.

Wszystkim szczerze wierzącym i żyjącym zgodnie z Dekalogiem, życzę słowami kardynała Dziwisza, by ten czas przełomowy i ponadczasowy, był „(…) źródłem inspiracji i odwagi do angażowania się w sprawy naszego świata, by stawał się on coraz bardziej ludzki, a więc coraz bardziej boży”.

Tym, którzy bardziej wierzą w Polską Instytucję Kościelną i tak łatwo dają się wkręcać w propagandę PiS, życzę, by oświeciło ich na tyle mocno, aby potrafili pochylić się z pokorą nad tym, co czynią, nazywając nienawiść miłością, agresję pokojem, oddanie wiarą.

Tym, którzy podobnie jak i ja, nie chcą wpisywać się w wielkanocny obraz zakłamania, hipokryzji i fałszu, życzę pięknych, spokojnych, wypełnionych dobrymi myślami Świąt.

Niewierzącym życzę wspaniałego odpoczynku, wątpiącym znalezienia własnej drogi do samego siebie, a nam wszystkim, normalności, której tak bardzo Polska potrzebuje, by mogła iść w przyszłość z podniesioną głową i demokracją w sercu.

Komentarze 2 to “Jak PiS uśmierca Polaków”

  1. Hairwald 23 kwietnia 2019 @ 05:56 #

    Reblogged this on Holtei i skomentował(a):

    Płonie w naszym kraju coś znacznie cenniejszego niż francuska Katedra Notre Dame. Płonie polska kultura, wiedza, historia i prawda. Płonie demokratyczny obraz współczesnej Polski, mądrej wielkością pokojowych przemian ostatnich lat. W popiół zamienia się nasza moralność, jedność narodowa i wrażliwość społeczna.

Trackbacks/Pingbacks

  1. Polityczna kuchnia | Hairwald - 23 kwietnia 2019

    […] Depresja plemnika […]

Dodaj komentarz