Gang Olsena Kaczyńskiego przegrał konfrontację z instytucjami unijnymi i nami, społeczeństwem obywatelskim i niezależnymi sędziami

22 List

Krótko mówiąc: na froncie walki o sądy Nowogrodzka zarządziła odwrót.

Skąd ten zwrot w tył?

To może zaskakiwać, bo Partia Jarosława Kaczyńskiego cofa się bardzo rzadko. Jest przekonana, że samodzielna większość w Sejmie daje jej absolutne prawo, do kształtowania polskiej rzeczywistości. Zdarzało się już jednak w przeszłości, że PiS napotykał na tak wielki opór, że niezależnie od sejmowej arytmetyki musiał ustąpić.

Mimo nacisku części własnego zaplecza, obóz rządzący nie odważył się wprowadzić przepisów jeszcze bardziej utrudniających polskim kobietom dostęp do legalnej aborcji. Do zatrzymania się zmusiła PiS bezprecedensowa mobilizacja kobiet w całej Polsce. Ich protesty pokazały, że w Polsce nie ma społecznej zgody na dalsze zaostrzanie przepisów regulujących warunki przerywania ciąży. Kaczyński zrozumiał, że jeśli spróbuje ograniczyć wolność kobiet w tym zakresie, to słono za to zapłaci przy urnie wyborczej.

Także kwestii ustawy o IPN PiS zmienił stanowisko o 180 stopni. Zmianę wymusiło zderzenie się ze ścianą na arenie światowej. Zwłaszcza w jednym, szczególnie ważnym dla PiS miejscu: Waszyngtonie. Ameryka nie mogła tolerować ustawy, która pozwala ścigać jej obywateli, za korzystanie z wolności słowa i badań naukowych. PiS z kolei nie mógł pozwolić sobie na popsucie stosunków także z Amerykanami: oddalając się od Brukseli, Paryża i Berlina, rządy Szydło i Morawieckiego postawiły wszystko na amerykańską kartę. Gdy okazało się, że sprawa ustawy będzie realnym problem, blokującym polsko-amerykańskie relacje na najwyższym szczeblu, obóz rządzący zapomniał o tym, co opowiadał elektoratowi przez kilka miesięcy i wykreślił z ustawy wszystkie budzące kontrowersje przepisy.

W przypadku sądów zadziałać mogły oba czynniki: społeczna mobilizacja i impas na arenie międzynarodowej. PiS od dawna widzi, że konflikt z Brukselą prowadzi donikąd. By go załagodzić Jarosław Kaczyński dokonał w zeszłym roku roszady i zamienił ciężko radzącą sobie w Europie Beatę Szydło na Mateusza Morawieckiego. Sama zmiana jednak nie wystarczyła, konflikt się pogłębiał, radykalnie zmniejszając możliwości prowadzenia przez nas realnej gry o własne interesy w Brukseli. Co więcej, spór z Europą zmobilizował przeciw PiS miejskich wyborców – nowela ustawy o sądach może być też reakcją na dramatycznie przegrane przez kandydatów Nowogrodzkiej wybory samorządowe w miastach.

5 strategicznych odwrotów. Czyli jak PiS musi dziś zaprzeczać sam sobie

Symbol nieudolności

Krok w tył, jaki PiS robi w sprawie Sądu Najwyższego, jest politycznie nieporównanie bardziej ważki niż cofanie się partii w kwestii praw reprodukcyjnych, czy IPN. Reforma sądów miała być przecież kluczowym punktem programu PiS, oczyszczenie sądownictwa było jedną z najważniejszych obietnic „dobrej zmiany”. Fakt, że Nowogrodzka sama wycofuje się ze swoich propozycji, może uruchomić polityczne tsunami.

W najgorszym dla PiS scenariuszu, zakończona krokiem wstecz reforma sądownictwa – z masowymi protestami w obronie sądów, wetami prezydenta, konfliktem z Sądem Najwyższym i instytucjami europejskimi – może stać się symbolem nieudolności partii w oczach jej własnego elektoratu.

Oczywiście, część elektoratu będzie zawsze z PiS na dobre i na złe i kupi każdy przekaz dnia. Im PiS już tłumaczy, że ulica i zagranica przypuściły bezpardonowy atak na Polskę i, by nie dopuścić do powrotu platformerskiej Targowicy, trzeba się teraz wycofać na z góry upatrzone pozycje. Elektorat PiS nie składa się jednak wyłącznie z osób gotowych w to wierzyć – by wygrać partia potrzebuje innych grup. Np. ludzi na Kaczyńskiego głosujących z przekonaniem, że to silny człowiek, posiadający plan, jak zrobić w Polsce porządek.

Całe zamieszanie wokół SN pokazuje zaś, że nawet jeśli „Wielki Strateg” miał jakiś plan, to albo mocno go nie przemyślał albo nie był go w stanie wcielić w życie. Patrząc na całą historię PiS-owskiej reformy, widzimy dziś głównie potworny chaos, brak racjonalnej hierarchii celów, doraźne gaszenie pożarów. Jeśli sprawy personalne – wymiana Gersdorf i innych sędziów – były czymś, z czego obóz rządowy był gotów zrezygnować, to po co była trwająca półtora roku polityczna wojna domowa? Po co łamiące konstytucje przepisy? Szczucie na sędziów i konflikt z Europą?

Strat, jakie polskiej pozycji w Europie przyniosła awantura wokół sądów, nie nadrobi przy tym jedna nowela do ustawy. Trzeba je będzie odrabiać latami. Jeśli liderzy UE uznają, że reformy PiS-u ciągle łamią unijne prawo (np. przepisy o nowej Krajowej Radzie Sądownictwa), to konflikt z Komisją trwał będzie nadal. PiS „cnotę straci, a rubelka nie zarobi”. Dla wielu wyborców Prawa i Sprawiedliwości będzie to dowód, że mimo opowieści o mrocznym demiurgu nocą sterującym Polską z gabinetu na Nowogrodzkiej, nikt nie trzyma dziś w Polsce sterów. Nawet jeśli nie bardzo będą chcieli oddać ster w ręce Koalicji Obywatelskiej, to na PiS nie zagłosują, zostaną w domu.

Nie wystarczy krzyczeć, że jest się za Europą

Jeśli jednak PiS cały manewr wycofujący rozegra sprawnie, może to oznaczać spore kłopoty dla opozycji. Szczególnie wtedy, gdy konflikt z Komisją Europejską zostanie zażegnany. Europejskie elity mają naprawdę poważniejsze problemy niż praworządność w Polsce – politykę Trumpa, budżet Włochwzrost sił populistycznych na kontynencie – i mogą po prostu chcieć zakończyć sprawę na względnie honorowych warunkach. Odsunie to groźbę twardych, prawnych sankcji wobec Polski, choć w małym stopniu poprawi polityczną pozycję Polski w Unii Europejskiej.

Jeśli tak się stanie, to zniknie straszak polexitu, który w wyborach samorządowych w miastach zadziałał doskonale. Nie byłoby takiej frekwencji wśród przeciwników rządzącej partii, gdyby nie zupełnie nieprzemyślany, sabotujący kampanię własnego obozu wniosek Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego o sprawdzenie zgodności Traktatu o Unii Europejskiej z polską konstytucją.

Także dwie następne kampanie wyborcze – do parlamentu europejskiego i polskiego – miały zmienić się w referendum w sprawie przyszłości Polski w UE. Jeśli Morawiecki wróci na europejskie salony, taka narracja nie będzie miała większego sensu. Opozycja, świętując, że PiS wydaje się wycofywać z demolki Sądu Najwyższego, powinna już myśleć co jeszcze będzie chciała zaoferować Polakom i Polkom za rok. Opowiadanie codziennie, że w przeciwieństwie do PiS, my jesteśmy za Europą, może nie starczyć.

PiS złożył w Sejmie ustawę, która cofa czystkę w Sądzie Najwyższym i NSA. Ale może ona uczynić bezprzedmiotową skargę Komisji Europejskiej do Trybunału Sprawiedliwości w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym. PiS chce osiągnąć jeszcze więcej: doprowadzić do uniemożliwienia TSUE wydania orzeczenia w sprawie pytania prejudycjalnego SN dotyczącego legalności powołania i działania KRS.

PiS przyjął ustawę. Zablokuje tym TSUE?

PiS, dzień po przedstawieniu Komisji Europejskiej wyjaśnień, jakie kroki podjął, by wykonać zabezpieczenie tymczasowe nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości w związku ze skargą Komisji Europejskiej, wniósł pilny projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Ma być uchwalony na tym posiedzeniu Sejmu. Przewiduje on:

– powrót do 70 lat jako wieku stanu spoczynku i uchylenie przepisów o sędziach, których już posłano w oparciu o nie na wcześniejszą emeryturę – a więc eliminuje zarzut Komisji o arbitralnym skróceniu wieku sędziów już orzekających.

– uniemożliwienie przedłużenia orzekania ponad wiek 70 lat, a więc eliminuje kwestionowaną przez KE decyzję prezydenta o prawie sędziego do dalszego orzekania.

– daje możliwość pozostania w stanie spoczynku sędziom SN i NSA, którzy sami skorzystali z możliwości przejścia na emeryturę w wieku 65 lat, i tym, których przymusowo przeniósł prezydent, nie godząc się na ich dalsze orzekanie. Zachętą do niewracania jest przepis, że zamiast dzisiejszych 75 proc. uposażenia będą pobierać do końca życia 100 proc. Natomiast do pozostania w SN czy NSA ma ich zniechęcić konieczność zwrotu pobranego uposażenia (uposażenie sędziego w stanie spoczynku i sześciomiesięczna odprawa) za okres, w którym je pobierali, czyli do wejścia w życie właśnie przedstawionej nowelizacji (dla jednych to okres od kwietnia, dla innych – od września, gdy prezydent przeniósł ich na emeryturę przymusowo).

Polska dalej gra z TSUE na zwłokę

Czy Komisja Europejska teraz skargę wycofa?

Tej nowelizacji nie można zarzucić, że w jakikolwiek sposób sprzeciwia się zabezpieczeniu nałożonemu przez TSUE. I w ogóle unijnemu prawu. Tak więc można powiedzieć, że wraz z uchwaleniem ustawy zniknie problem przedstawiony w skardze Komisji Europejskiej. Pytanie, czy Komisja skargę wycofa? Bo przecież nie ma pewności, że PiS – kiedy np. wygra kolejne wybory – powróci do swoich pomysłów pozbywania się sędziów z sądów dowolnej instancji przez skracanie wieku stanu spoczynku czy wprowadzanie innych przepisów – np. limitu lat orzekania. Komisja może uznać, że w interesie Unii jest, by Trybunał określił standardy zachowania zasady prawa do bezstronnego sądu.

Jeśli Komisja wycofa skargę, da to PiS-owi możliwość wyjścia z twarzą wobec własnych wyborców, którzy mogą być rozczarowani, że nie „oczyścił” Sądu Najwyższego.

Czy Polska podda się orzeczeniu unijnego Trybunału

PiS upiecze jeszcze jedną pieczeń

Przy okazji tej nowelizacji w ramach wykonania zabezpieczenia TSUE PiS chce upiec jeszcze jedną pieczeń. Mianowicie art. 4 nowelizacji umarza, z mocy prawa, postępowania odwoławcze wniesione w związku z przymusowym przeniesieniem sędziów w stan spoczynku. A wśród tych postępowań jest tocząca się w Izbie Pracy SN sprawa odwoławcza sędziów SN, na tle której zadano pytanie prejudycjalne zmierzające do ustalenia, czy sposób powołania nowej KRS i jej procedowania łamie unijne standardy prawa do niezależnego sądu.

Umarzając z mocy prawa to postępowanie, PiS ma nadzieję udaremnić Trybunałowi odpowiedź na to – absolutnie kluczowe z punktu widzenia działania sądownictwa w Polsce – pytanie. Już raz taką sztuczkę wykonał: nakazał ZUS-owi wycofać z Sądu Najwyższego skargę kasacyjną, na tle której SN zadał swoje pierwsze pytanie prejudycjalne w sprawie przeniesienia sędziów na wcześniejszą emeryturę. Sędziowie jednak złożyli te same pytania na tle innych spraw. Zobaczymy, jak będzie tym razem.

PiS się cofnął, ale cele osiągnie

PiS się cofnął. Ale sprytnie. Nie „odbije” Sądu Najwyższego, ale stworzył tam dwie izby, dzięki którym może i tak osiągać cele, które sobie zamierzył: kontrolować orzecznictwo w sprawach wyborczych i innych publicznych, eliminować z zawodu, zastraszać nieposłusznych sędziów. Eliminacja „starych” sędziów SN czy NSA wcale nie była konieczna. To był raczej, charakterystyczny dla PiS, element zemsty i wygrywane propagandowo hasło „oczyszczania” z rzekomych „sędziów stanu wojennego”. Działanie głównie symboliczne. To, co PiS niewątpliwie jednak w tym boli, to fakt, że nie odbił stanowiska pierwszego prezesa SN.

Z całej sprawy półtorarocznego kryzysu wokół Sądu Najwyższego wynika morał: opór ma sens. Opór społeczny i opór sędziów. A opór sędziów sądów powszechnych wobec upolityczniania sądownictwa trwa. Na szczęście dla sądownictwa, obywateli i państwa.

Czy Trybunał Sprawiedliwości może oceniać polskie sądownictwo

Jeszcze mamy w uszach zapewnienia, że deforma systemu sprawiedliwości zostanie doprowadzona do końca, a jej sercem jest Sąd Najwyższy, jeszcze mamy przed oczyma kampanię dyskredytującą „kastę sędziowską”, jeszcze unoszą się w powietrzu butne zapewnienia, iż żadna instytucja europejska, żadna „wyimaginowana wspólnota” nie będzie nam dyktować, jakie mamy mieć sądownictwo, jeszcze z naszych telewizorów nie zniknął obraz arogancji premiera, że doceniamy fundusze europejskie, które pomogą nam w naprawach chodników, jeszcze nie ochłonęliśmy z sygnałów lekceważenia instytucji europejskich, np. w postaci absencji ministra Ziobry i wysłania drobniejszego urzędnika na wysłuchanie w TSUE, a już dowiedzieliśmy się, że w końcu władze polskiego państwa ugięły się przed skumulowaną presją znacznej części społeczeństwa polskiego (demonstrantów pogardliwie zwanych „spacerowiczami”) oraz instytucji Unii Europejskiej i wycofują się z wyrzucenia sędziów SN, którzy osiągnęli 65. rok, i uznają, że kadencję I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf uważać się będzie za nieprzerwaną. Uchylone zostają przepisy, które zmuszały sędziów (65+) do przejścia w stan spoczynku. Powrócą do pracy na poprzednich warunkach.

Ruch PiS to skutek szerokich protestów w Polsce i reakcji międzynarodowej, w tym Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, m.in. w postaci zastosowania tzw. środków tymczasowych, nakazujących zawieszenie pisowskiej Ustawy o Sądzie Najwyższym.

Co by się stało, gdyby nie było nowelizacji i rząd szedł na twarde starcie z Brukselą? – zapytał dziennikarz prawicowego portalu wPolityce posła Piotrowicza z PiS (przewodniczący komisji sejmowej). Tym razem Piotrowicz jest bliski prawdy. „Przede wszystkim uprawdopodobniona byłaby teza lansowana przez opozycję, że Polska zmierza do wyjścia z UE, a doskonale wiemy, że zdecydowana większość Polaków nie chce wyjścia z Unii. Tego rodzaju działanie polityczne jest dowodem, kto wprowadza w błąd opinię publiczną”.

„Nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach UE panuje sędziokracja. Jesteśmy temu przeciwni, ale widzimy, że w Polsce mogą liczyć na przychylność w strukturach unijnych” – powiedział Piotrowicz i do pewnego stopnia ma rację: władza sądownicza w Europie jest równorzędnym partnerem w trójpodziale władz. I tak powinno być w Polsce. Wymiar sprawiedliwości został zniszczony, ale Sąd Najwyższy – ocalony. Jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia, by uniezależnić wymiar sprawiedliwości od polityków i uwolnić od beneficjentów „dobrej zmiany”, takich jak Leszek Mazur, przewodniczący nowej KRS, który powiedział, że prof. Małgorzata Gersdorf będzie „ponownie” I prezes SN. Nie „ponownie”, panie przewodniczący, ponieważ nadal nią jest i nie przestała nią być. To tylko panu Mazurowi i jemu podobnym wydawało się inaczej.

Dziękujemy Ci, Europo!

Waldemar Mystkowski pisze o tym, co wynika z przegranej PiS ws. Sądu Najwyższego.

Wybitnym prawnikom Sądu Najwyższego przyznano nie tylko rację – odzyskali oni autorytet, który prezes Kaczyński starał się za wszelką cenę zdeprecjonować.

Co znaczy nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, która jest przyznaniem się do ogromnej porażki PiS w kwestii reformowania sądownictwa? Przede wszystkim PiS w walce ze wszystkimi znalazł się w narożniku ringu, z którego partia Kaczyńskiego sprowadziła na Polskę nieszczęścia, ale to nie koniec porażek. Nowela ustawy dotyczy wąskiego wycinka tzw. reformy sądownictwa, która w istocie jest deformą. Na pewno to sukces I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, która zostaje na stanowisku, jak nakazuje Konstytucja – do końca kadencji. Także inni sędziowie nie będą wysłani na emeryturę, aby PiS mógł powsadzać na ich miejsce posłusznych sobie prawników.

PiS nie walczy o lepsze prawo, ale o dyktowanie swoich warunków. Ostatnie słowa przed głosowaniem pilotującego ustawę posła PiS Łukasza Schreibera: – „Ustawa o Sądzie Najwyższym była zgodna z Konstytucją i traktatami unijnymi”. To świadczy, iż ciągle idą w zaparte!

Nie mieli już żadnych narzędzi do negocjowania. Politycy PiS nie pojawili się np. na debacie dotyczącej kondycji polskiego prawa w Parlamencie Europejskim, bo mieli świadomość, iż byliby zmiażdżeni i posądzeni o dążenie – słuszne! – do autokracji. A dla takich republik bananowych nie ma miejsca w projekcie unijnym.

Nowelizacją partia PiS zapewnia sobie w kontakcie z instytucjami unijnymi możliwość wyartykułowania, na czym im w tej sytuacji najbardziej zależy: – „Negocjujmy”. Tak! PiS chce negocjować bezprawie, chce tego bezprawia jak najwięcej w ramach standardów demokratycznych, chce swoje bezprawie wpisać w obyczaj prawny.

Ale tak nie da rady. Czy PiS uciszy szum dotyczący dążenia do Polexitu, do wyjścia z Unii Europejskiej? W ich mniemaniu może tak, lecz w istocie z tego nie zrezygnują. Nie mogą głośno o tym mówić, bo poparcie wśród Polaków dla Unii jest ogromne.

Ta nowela w mniemaniu PiS może mieć też na celu powstrzymanie walca o nazwie Donald Tusk, który w przyszłym roku wraz z opozycją – oby w jak najszerszej formule Koalicji Obywatelskiej – odsunie PiS od władzy. Lecz PiS czekają kolejne odsłony burzy, którą wykreowali i które niechybnie nastąpią po aferze dotyczącej Komisji Nadzoru Finansowego.

Ustawa o SN nie zadowoli Komisji Europejskiej ani TSUE, bo pytanie prejudycjalne dotyczą także Krajowej Rady Sądownictwa. PiS oddał tylko małą część praworządności. Jak to określił prof. Wojciech Sadurski: – „Jeśli złodziej wam ukradnie samochód, zegarek i psa, a następnie zwróci zegarek, to jeszcze coś zostało…”.

A zostało przywrócenie do praworządności: Trybunału Konstytucyjnego, KRS, Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, służby cywilnej, mediów publicznych etc. Ta nowela ma jeden szczegół, który wymyka się literze prawa, mianowicie autorytet Sądu Najwyższego przejmuje niejako atrybuty sądu konstytucyjnego, bo fasadowy Trybunał Konstytucyjny pod prezesowaniem Julii Przyłębskiej został kompletnie ośmieszony w kraju i za granicą.

I to jest wartość dodana tej noweli – wybitnym prawnikom Sądu Najwyższego przyznano nie tylko rację, ale odzyskali autorytet, który prezes Kaczyński starał się za wszelką cenę zdeprecjonować, wysyłając prof. Gersdorf do pracy na bazarze. PiS został zapędzony do narożnika, kwestią czasu jest, iż rzucony zostanie mu biały ręcznik. A co potem? Zobaczymy!

2/3 gangu Olsena.

Komentarze 3 to “Gang Olsena Kaczyńskiego przegrał konfrontację z instytucjami unijnymi i nami, społeczeństwem obywatelskim i niezależnymi sędziami”

  1. Hairwald 22 listopada 2018 @ 07:02 #

    Reblogged this on Hairwald i skomentował(a):

    PiS zamiast powiedzieć wprost: tak pomyliliśmy się, przepraszamy – to będziemy teraz słuchali opowieści, że wycofaliśmy się, ale się nie wycofaliśmy.

  2. Earl drzewołaz 22 listopada 2018 @ 10:38 #

    Reblogged this on Earl drzewołaz i skomentował(a):
    Gang Olsena tanio kupił Kałużę.

Dodaj komentarz