Putin i Kaczyński mają nie tylko związki w kwestii LGBT

17 Mar

Polecenie, by uderzyć w środowiska LGBT w najbliższej kampanii wyborczej, wydał sam Jarosław Kaczyński. Informacje podaje dzisiaj Newsweek. Pomysł nie jest oryginalny i nowy. W przypadku Polski może zresztą się nie sprawdzić.

U Sowietów podium wrogów społecznych zajmowali Żydzi i kułacy. Oprócz tego oczywiście zagraniczni kapitaliści. W Rosji Putina te miejsce zajęło LGBT. Zjawisko swobody seksualnej i otwartości na inność ma być według ideologów Kremla narzędziem wrogiego Zachodu i USA, którym chce się wykorzenić rosyjską tradycję. Wybrudzić czyste, rosyjskie sumienia i w ten sposób zniszczyć kraj.

Historyk Timothy Snyder w swojej nowej książce zatytułowanej „Droga do niewolności. Rosja, Europa, Ameryka” analizuje działania Putina i jego dworu. Nie ma w swoich rozważaniach wątpliwości, że szukanie wewnętrznego wroga jest próbą utrzymania władzy przez reżim. Jeśli nie można zyskać poparcia tłumów poprzez rosnącą stopę życiową (do tego potrzeba w końcu choćby prób reform gospodarczych), należy tłumaczyć swoje niepowodzenia czynnikami zewnętrznymi. I tak czyni Kreml. Mało tego, swoją propagandę eksportuje poza granicę swojego kraju.

America First!

O wpływie Rosjan na wynik wyborczy ostatniej walki o Biały Dom napisano już masę artykułów i niemałą liczbę książek. W kampanię zaangażowano armię internetowych trolli. Zgodnie z dziennikarskimi śledztwa i analizami służb USA, znaczna ich część nadawała z terenów Rosji.

Trump również odwoływał się do tradycyjnych wartości jego kraju. Uderzał w mniejszości etniczne, nawoływał do stawiania słynnego już muru na granicy z Meksykiem i nawiązywał do starych, wspaniałych czasów, gdy Ameryka stała bezsprzecznie na górze podium światowych mocarstw.

Znajdźmy wroga!

Choć przez ostatnie lata polska gospodarka dość dobrze się rozwijała, dziś pojawiają się pierwsze symptomy zadyszki. Zaczyna rosnąć inflacja, która uderza przede wszystkim w zasiłki socjalne takie jak 500+. W kość zaczyna dostawać sektor budowlany. Najnowsze wskaźniki ekonomiczne jeszcze nie są powodem do strachu ani paniki, ale w roku, gdy odbywają się wybory do Europarlamentu i do Sejmu oraz Senatu, nie są to informacje, które PiS chciałoby otrzymywać feedbackiem od rynku.

Do tego dochodzą afery – czy ta związana z KNF czy z NBP. Media coraz częściej piszą o większych i mniejszych grzeszkach polityków PiS. Niby nic nowego. W końcu to smutna norma w polityce. Tyle, że w 2015 r. obiecywano nam wszystkim, że będzie inaczej. Lepiej. Państwo miało przestać być teoretyczne.

I tak jak reformy Rosji nie udały się Putinowi, tak wizja sanacji naszego kraju wg. Jarosława Kaczyńskiego dziś wygląda jak parodia jego marzeń. Lider PiS odrobił jednak zadanie domowe i szuka wroga wewnętrznego, by jakoś to wszystko sobie i innym wyjaśnić.

Czy dlatego jego partia wyrusza na wojnę z LGBT? Ponoć wewnątrz samego ugrupowania kruszono kopię o to, czy warto podążyć w tym kierunku. „Newsweek” twierdzi, że sam doradca Kaczyńskiego prof. Waldemar Paruch, szef Centrum Analiz Strategicznych w Kancelarii Premiera, był przeciwny. Uważał, że politycy PiS powinni pozakładać wzbudzające sympatie maski, a nie umalować się w barwy wojenne i ruszyć na wroga. Kaczyński osobiście zadecydował inaczej.

Dziennikarka tygodnika Renata Grochal podkreśla, że „PiS ma poważne kłopoty wizerunkowe spowodowane licznymi aferami i na pozyskanie centrowych wyborców nie ma co liczyć.” Pozostaje maksymalna mobilizacja wiernego, konserwatywnego elektoratu.

Dziel i (potem ponownie) rządź?

– Gdybyśmy nie zareagowali na deklarację LGBT+, to by świadczyło o braku instynktu politycznego, bo temat bardzo grzeje – przyznaje na łamach „Newsweeka” polityk PiS.

To, że temat „grzeje” nie powinno być niespodzianką. Kwestie seksualności są o wiele bardziej ekscytujące, niż nudne analizy ekonomiczne. I uczciwie należy przyznać, że dla swoich korzyści rozgrywają to niemal wszelkie możliwe strony polityczne. O istnieniu Pawła Rabieja dowiedział się niemal każdy Polak, gdy ten przyznał się, że jest gejem. Robert Biedroń sam podkreśla, że byciem homoseksualistą połączone z wychowywaniem się w mniejszej miejscowości umocniło jego charakter. Na czele tęczowych marszów często pojawiają się Joanna Scheuring-Wielgus (ex-Nowoczesna, obecnie w Teraz!) czy Monika Rosa (Nowoczesna), ale też cała plejada lewicowych polityków. W minionych latach swoje wsparcie wyrażali m.in. Ryszard Kalisz, Joanna Senyszyn czy Marek Borowski. Także Janusz Palikot, gdy odkrył, że gospodarka nie kręci go aż tak bardzo, jak myślał, owijał się tęczową flagą. Można odnieść wrażenie, że owa otwartość na LGBT jest dziś czymś cool dla pewnej części elektoratu.

To co jest sexi dla jednego, będzie odrzucało drugiego. I dlatego też Kaczyński (choć prywatnie ponoć „nie ma nic do homoseksualistów”) widzi w walce z LGBT interes polityczny. Spór antagonizuje i prowokuje do zwarcia. A te w czasie podwójnej kampanii wyborczej jest wymagane. Czy jednak tym razem Prezes się nie przeliczy? Czy PR-owe rozwiązania, jakie znamy z Rosji czy USA, sprawdzą się i u nas? Przekonamy się jesienią.

>>>

Rajmund Kaczyński o swoich synach, Jarosławie i Lechu….

Dodaj komentarz