Polska pisowska gnije, zaczynając od głowy prezesa. Zamach na Adamowicza 13

19 Sty

Mord na Pawle Adamowiczu to najpoważniejszy polski kryzys po Smoleńsku.

Jarosław Kaczyński ma tego świadomość i dlatego zrobi wszystko, aby zneutralizować społeczno-polityczne oddziaływanie tej zbrodni. Wszak doskonale wie, jak skutecznym wehikułem politycznym może być śmierć i budowanie na niej swoich moralnych przewag jako fundamentu, na którym stawia się pałac władzy.

Wszelako nie jestem pewien, czy świadomość znaczenia obecnej chwili dla historii Polski ma którykolwiek z polityków dzisiejszej opozycji. Czy ci, którzy szykują się, by w 2019 roku odebrać PiS-owi władzę, dadzą się wmanewrować w pisowskie „ciszej nad tą trumną”, które nie jest przecież żadnym odruchem serca, a jedynie politycznym kneblem nasączonym eterem pseudoprzyzwoitości? Czy pozwolą partii Kaczyńskiego wygasić w Polakach ogień sprzeciwu krokodylimi łzami politycznej obłudy?

Najbliższe dni i tygodnie to pokażą. Od tego, jak politycy opozycji zareagują na gdańską zbrodnię, zależy ich moralny i polityczny mandat do reprezentowania wielu milionów wyborców, którzy nie chcą już władzy PiS-u w Polsce.

Można by myśleć, że przeciwieństwem miłości, dobroci, uprzejmości jest nienawiść. Jednak tak nie jest. Najgorszą rzeczą jest znieczulica, obojętność, społeczna izolacja i anomia, apatia, abulia, awolicja i wszystkie “neutralne” stany ducha. Oczywiście, nie piszę żadnej pochwały nienawiści. Wyjaśniam tylko, że nienawiść to zraniona miłość, ale jednak miłości.

Potencjalnie z nienawiści może wyniknąć jakieś dobro – i tak “pełen nienawiści” niejaki Szaweł z Tarsu, dotknięty czymś nieokreślonym, noszącym znamiona małej epilepsji, na drodze do Damaszku, przestał nagle nienawidzieć i zaczął… głosić ewangelię, którą chwilę wcześniej nienawidził.

Co to znaczy w ogóle nienawidzić? “Nie chcieć widzieć” – to pierwsze znaczenie. “Nie móc czegoś znieść, więc nie chcieć na to patrzeć”. Kiedy ktoś nie może mieć upragnionego obiektu miłości, często miłość przechodzi w nienawiść i w ten sposób osoba, która kocha, racjonalizuje sobie swoją niechęć: “Ale nic i tak by z tego nie wyszło”.

Jest jasne, że co z oczu, to z serca. Osoby nieszczęśliwie zakochane znają więc to uczucie, żeby nie patrzeć na obiekt, który sprawia cierpienie niedostępności. Nie pozostaje już nic oprócz obojętności lub nienawiści. Jednak zdobyć się od razu na postawę neutralną nie jest łatwo. Stąd silna
emocja negatywna wypiera słabsze z natury emocje pozytywne i neutralne.

Dalsze uwagi czynię z pewnymi zastrzeżeniami. Przede wszystkim nie popieram nienawiści, ale próbuję zrozumieć jej źródła. Po drugie, uważam, że nienawiści się nie usunie z życia publicznego inną nienawiścią, meta -nienawiścią. Po trzecie, nie znaczy to znowu, że mamy nienawiść tolerować. Dlatego proszę o lekturę ze zrozumieniem.

Ewolucyjnie starsze są emocje niż myślenia, a pośród emocji silniejsze, bo starsze są emocne negatywne. One to pomagały naszym przodkom przetrwać, kiedy w kilka sekund trzeba było zdecydować, czy walczyć, czy uciekać.

Agresja i lęk to dwa możliwe bieguny emocji negatywnych, które się jak to bywa ze skrajnościami, upodabniają. Bywa tak, że agresja wynika ze strachu, albo strach z agresji. Bywa tak, że nienawiść jest zranioną miłością – a bywa i nienawiść jako paliwo dla tych, których emocje pozytywne są tak słabe, że nie mogą zdominować świadomości. Emocje negatywne są zatem wbudowane w nas przez tysiąclecia ewolucji i nic na to nie poradzimy.

Agresja u zwierząt jest nieświadoma, instynktowna i nie do powstrzymania. U ludzi zdrowych umysłowo nowa kora przedczołowa hamuje nie tyle wewnętrzną agresję, co jej zewnętrzne manifestacje. U ludzi chorych umysłowo następuje regres – niestety bez ich winy, bo nie można ich łatwo obwinić – do przedczłowieczych odruchów, kiedy jeszcze kora przedczołowa nie mogła niczego hamować, bo jej zwyczajnie jeszcze nie było. Tak więc, jeśli kogoś winić, to…ewolucję, ale i środowisko, które może agresję jednostek hamować bądź napędzać.

W przypadku Stefana W. nagonka prawicy na wszystko, co lewicowe i centrowe była na pewno wyzwalaczem jego niehamowanej korą przedczołową agresji. Pamiętamy przecież piosenkę Kayah “Testosteron”? “Oskarżam cię…” – śpiewała artystka o tym męskim hormonie walki, agresji,
zdobywania, odkrywania, ekspansji i polowania.

Jeszcze raz podkreślam, że to, iż naukowo usiłuję tłumaczyć zjawisko społecznej nienawiści, nie znaczy, że je usprawiedliwiam, ale też nie winię chorego człowieka, który został najprawdopodobniej – jak mówią snajperzy – nauczony zabijania nożem, bo chory człowiek z taką chorobą nie jest w stanie sam się niczego nowego nauczyć. Jeśli zabił, to zrobił to na fali nienawiści płynącej z każdej strony sceny politycznej, ale szczególnie z prawej strony, oraz musiał być przeszkolony przez zawodowców. Tej hipotezy wykluczać nie wolno, zwłaszcza, że już są głosy, że szwagier prezydenta otrzymuje groźby karalne, tak jak niedawno były groźby pod adresem innych prezydentów miast polskich. To jest pandemia, którą zahamować może tylko opozycja, bo rząd nie zrobi tutaj niczego.

Okazuje się, że zatrudniano płatnych hejterów, którzy otrzymywali stawki od 1,5 zł do 3.5 zł za negatywny wpis, czytaj: hejt na wskazanych stronach w ostatnim czasie. Płatni hejterzy to nie fikcja pisarza Wiśniewskiego, tylko ponura rzeczywistość dark-netu, która dopiero pokazuje swój brzydki łeb.

Zło dobrem zwyciężaj! Najlepiej za pomocą długopisu i krzyżyka przy właściwej liście podczas wyborów 2019.

Prezydenta Adamowicza spotkałem osobiście raz w życiu. Rozmawialiśmy w Europejskim Centrum Solidarności dwa lata temu. To zbyt mało, by mieć tytuł do wspominania Go, ale wystarczająco dużo, aby Jego śmierć nie była czymś dalekim i abstrakcyjnym. Prawdą jest, że spotkany choć raz człowiek pozostawia w naszym życiu cząstkę siebie – i gdy umiera, umiera wraz z nim ta cząstka, uwypukla się ta chwila jedynego spotkania. Taka śmierć nie jest już obcą śmiercią.

Nie ma co dużo pisać. Rozpada nam się państwo i rozpada nam się społeczeństwo. Obraz tego państwa i społeczeństwa każdy może sobie pooglądać w filmikach pani Pieli, które z lubością nadaje państwowa telewizja: ludzie z powykrzywianymi twarzami, wylewająca się z ekranu brzydota, prostactwo, oszustwo, zachłanność. Oto Polska właśnie według miłościwie nam panujących. A ja nie chcę takiej Polski.

Chcę na prezydenta Rzeczypospolitej człowieka, który potrafi się uśmiechać szczerze, jak Paweł Adamowicz. Chcę na premiera mojego kraju człowieka, który wznosi się na szczyty człowieczeństwa i w odruchu najgłębszego ludzkiego współczucia odwiedza matkę zabójcy. Chcę Polski, która choć raz w roku bije jednym, świątecznym sercem, która jest cała jak Gdańsk – odważna jak Westerplatte, solidarna jak Stocznia, potężna jak dźwięk niesiony przez organy w Oliwie i otwarta na świat jak Zatoka Pucka.

I nie chcę obojętności. Nie chcę, żebyście mówili poważnym głosem „Straszna tragedia!”, a potem zasiadali z popcornem przed telewizją albo Twitterem, żeby oglądać z sadystyczną przyjemnością, jak Pawłowicz obrzuca obelgami kolejną osobę, czując, że jesteście przecież od niej lepsi. Dopóki pozwalamy rzeczom się dziać wokół nas i dobrze nam w roli widzów, dopóty będzie tak, jak było. Brzydko i prostacko, jak w filmach Pieli, zawistnie i chamsko jak w postach Matki Kurki. Brudno, ciemno i duszno. Aż znowu obudzi nas jakaś tragedia i znowu tylko na moment.

Jeśli jest jakaś nadzieja w czyjejkolwiek śmierci, to jest to nadzieja, że po niej już nigdy nic nie będzie takie samo. I niech nie będzie. Stać nas na więcej, stać nas na Polskę, która jest jak Gdańsk z ostatnich słów Pawła Adamowicza: jest szczodra, dzieli się dobrem, chce być krajem solidarności. Polskę, która jest najcudowniejszym miejscem na świecie. Miejscem, za które wzajemnie moglibyśmy sobie dziękować.

Dwie krwawe daty wyznaczają koleje etapy w dziejach III RP, tworząc między sobą blisko dziewięcioletnią przestrzeń, którą można określić jako Polskę po Smoleńsku. A więc 10 kwietnia 2010 i 14 stycznia 2019. Wielka katastrofa, która wstrząsnęła narodem i państwem, oraz zabójstwo polityczne, które zmieniło polityczne teatrum w rzeczywistość splamioną krwią.

Smoleńskiego egzaminu nie zdaliśmy. Partackie i nieodpowiedzialne instytucje pozostały nimi, a wulgarna walka polityczna stała się jeszcze bardziej wulgarna, rodząc w końcu populistyczny reżim, dla którego pomówienia, kłamstwa, szyderstwa i nękanie przeciwników postępowaniami prokuratorskimi są częścią stylu bycia i stylu rządzenia. Polska uległa dramatycznej degradacji ustrojowej, jednocześnie tracąc prestiż i szacunek wśród narodów. Dobra koniunktura gospodarcza maskowała ten proces upadku – dla wielu przeto niewidoczny. A jednak upadliśmy.

Przypieczętowaniem tego faktu stało się zamordowanie przez zaburzonego bandytę prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza – wybitnego i powszechnie lubianego polityka, reprezentującego światłą, demokratyczną i liberalną część klasy politycznej. Jego śmierć poprzedziła wieloletnia nagonka PiS na jego osobę, a także państwowo-kościelna kampania nienawiści skierowana przeciwko Jerzemu Owsiakowi, który śmiał odebrać Kościołowi monopol na działalność charytatywną i ogólnonarodowe świętowanie. Zarówno Smoleńsk był wypadkiem, jak i wypadkiem było zasztyletowanie Adamowicza – jednak i jedno, i drugie straszne zajście ma oczywisty kontekst polityczny i potężne polityczne konsekwencje.

Jeśli zamach na Pawła Adamowicza jest klęską Polski posmoleńskiej, to znaczy, że i jego krwawa ofiara może pójść na marne. Stanie się tak wówczas, gdy lękając się eskalacji nienawiści i poddając moralnemu szantażowi tych, którzy wzywają do pojednania wilków z owcami, pozwolimy siewcom kłamstwa, nienawiści i deprawacji na chwilę się przyczaić, wtulonym w owcze skóry, aby po kilku miesiącach powrócić do swych haniebnych praktyk.

Nie ulegajmy moralnemu szantażowi, który zakazuje nam gniewu w imię łagodności i roztropności. Tani symetryzm jest wrogiem, który czyha na nas w naszych domach i w naszych sercach. Jesteśmy bowiem w większości lękliwymi filistrami i łatwo ulegamy podszeptom łatwych mądrości, usprawiedliwiających bezczynność, a nawet oportunizm. Wymówka zawsze się znajdzie, gdy trzeba działać i podejmować ryzyko. A najlepsza wymówka to zakłamana „bezstronność”, rzekomo nakazująca stać z boku i przyglądać się wszystkiemu z dystansu. Tymczasem bezstronność i niezaangażowanie to dwie różne rzeczy. Bezstronny rozważa i ocenia, by w wyniku tej oceny stanąć po stronie prawdy i dobra.

Ofiara życia Pawła Adamowicza, wspaniałego faceta, wybitnego gospodarza miasta, jednego z niewielu polityków o serdecznym, jasnym obliczu, nie może pójść na marne! Nie może się skończyć na pochlipywaniu i popiskiwaniu, że nienawiść w słowach doprowadziła do rozlewu krwi, przeto trzeba złagodnieć i się pojednać. Takie szlochy to woda na młyn tych drani, którzy wyzywali Adamowicza od nazistów i wystawiali mu świadectwa politycznego zgonu.

Niech śmierć Adamowicza będzie cezurą, ale dobrą cezurą. Skoro III RP utraciła niewinność i spłynęła krwią utoczoną w politycznym zamachu, to i my podejmijmy wyzwanie i zacznijmy myśleć o Polsce poważnie. Jeśli po tej strasznej śmierci, po tym strasznym dniu wszystko pozostanie po staremu, będzie to naszą klęską i hańbą. Tylko pokonanie reżimu, tylko mobilizacja polityków i społeczeństwa w roku wyborczym może pomścić tę śmierć.

Tak, pomścić. Śmierć takiego człowieka domaga się pomsty. I od nas tylko zależy, czy złożymy ciało Pawła Adamowicza na ołtarzu wolności i demokracji, czy zakopiemy głęboko w poświęconej ziemi i zapomnimy. Mam nadzieję, że nasi polityczni przywódcy, którzy są, jacy są, ale innych nie mamy, zrozumieją, jaka spoczęła dziś na nich odpowiedzialność. Niechaj nie boją się jej podjąć, a imię Pawła Adamowicza niechaj stanie się dla nich imieniem patrona, wzywającym ich i zobowiązującym do łącznia sił w walce z chorobą, która ogarnęła nasz kraj po katastrofie smoleńskiej, a której nagły i brutalny rzut przeżywamy dzisiaj. Przez pamięć o Pawle Adamowiczu wy wszyscy – Donaldzie Tusku, Grzegorzu Schetyno, Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, Włodzimierzu Czarzasty, Robercie Biedroniu, Adrianie Zandbergu, Katarzyno Lubnauer, Barbaro Nowacka, Ryszardzie Petru i inni – musicie dziś nareszcie stanąć ramię w ramię i powiedzieć nam wszystkim, demokratycznie i obywatelsko myślącym Polakom: jesteśmy razem, jesteśmy gotowi i zwyciężymy!

Dodaj komentarz