Ośmiornica PiS i jej głupi Jasiek, Marek Suski

13 Sty

Ujawnienie w 2014 roku faktu, że politycy poprzedniego obozu władzy prowadzą okołopolityczne rozmowy w ekskluzywnych restauracjach, zajadając się ośmiorniczkami i popijając je niebotycznie drogimi alkoholami, niewątpliwie wstrząsnęło opinią publiczną. Od tamtej pory, choć ośmiorniczki można już kupić za generalnie niewielkie pieniądze nawet w sieciach sklepów Biedronka czy niemieckim Lidlu, wciąż politycy boją się medialnego wydźwięku i oskarżeń o rozpasanie i burżujstwo. Warto przypomnieć choćby wydarzenia z czerwca tego roku, gdy dziennik “Super Express” najpierw poinformował o tym, że Kancelaria Sejmu rozpisała przetarg na dostawę produktów żywnościowych do sejmowej restauracji (w tym owoce morza, obejmujące osławione ośmiorniczki), by dwa dni później z tego asortymentu zrezygnować.

Teraz dowiadujemy się, że jednak nie wszędzie z nich zrezygnowano, a przez ostatnie pół roku VIP-y z PiS objadały się frykasami z bardzo wystawnej restauracji greckiej, która dostarczała catering na przyjęcia koktajlowe czy na te zamknięte, tylko dla najważniejszych gości senatorów. Dziennik “Super Express” dotarł do wykazu umów Kancelarii Senatu i trzeba przyznać, że kwoty powalają. Wspomniana restauracja grecka wystawiła rachunek na bagatela 307 tys. złotych – nic dziwnego, gdy serwuje ośmiornicę z grilla czy koźlinę z ziołami.

Dziennik ujawnia też inne przykłady rozrzutności podwładnych marszałka Karczewskiego, który dopiero co musiał się głupio tłumaczyć ze zlecenia wykonania swojego portretu za blisko 8 tys. złotych. Tym razem Kancelaria Senatu tłumaczyć się nie chce, dlatego nie udało się “SE” ustalić, skąd tak wysokie kwoty cateringu na pokładzie samolotu specjalnego (60 tys.) czy specjalnej kolacji w Rezydencji Belweder (16 tys.).

Politycy PiS gustujący, jak widać, w ekskluzywnych smakach, znaleźli zatem na nie sposób. Zamiast iść do prywatnej restauracji, w prywatnym czasie, by prowadzić prywatne rozmowy przy ośmiorniczkach i drogim winie, zrobią to samo w czasie wykonywania swoich służbowych obowiązków, w parlamencie i za publiczne pieniądze. W końcu za ten znój i trud takie luksusy im się po prostu należą.

Samochody przyjmowane jako łapówki od przestępców, sędziowie – złodzieje i osoby stosujące przemoc – w taki sposób opisywał środowisko sędziowskie szef gabinetu premiera Marek Suski, gdy we wrześniu zeszłego roku członkowie Parlamentu Europejskiego odwiedzili Polskę. Raport z tego spotkania dostępny jest na stronie europarlamentu – a dziś minister Suski wyjaśnia, że zacytowano jego słowa niedokładnie zaś on sam sprawozdania PE… nie autoryzował. Odniósł się też do swoich – słynnych już słów o złocie, jakie sędziowie mieli rzekomo zakopywać w ogródkach.

  • Członkowie komisji PE – LIBE (Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych) podczas wrześniowego spotkania odwiedzili siedzibę MSZ
  • W spotkaniu, na którym padły słynne słowa Suskiego uczestniczył też, m.in. szef dyplomacji i jego zastępca
  • Minister Suski – tłumacząc wdrażane przez PiS zmiany w sądownictwie mówił, że PiS obiecał reformę jeszcze w kampanii wyborczej – a jest ona niezbędna, bo sądownictwo w Polsce nie było reformowane od czasów komunizmu
  • Jak dodał szef gabinetu premiera, „niektórzy sędziowie to złodzieje a inni mają zakopane w ogródkach złoto niewiadomego pochodzenia”
  • Dziś Suski wyjaśnia, że te cytaty „nie są dokładne”. A złoto miał – według niego – zakopać w ogródku były polityk PSL Jan Bury, który w poprzedniej kadencji reprezentował Sejm w KRS

„Niektórzy z nich to złodzieje, inni stosują przemoc, jeszcze inni wydawali wątpliwe, kontrowersyje wyroki” – takie cechy „kasty” (użył tego słowa) wymieniał podczas wrześniowego spotkania z delegacją z PE minister Suski.

„Część sędziów, z KRS jest bogata, w ogrodach mają zakopane sztabki złota niewiadomego pochodzenia” – dodawał minister Suski, przekonując też, że niektórych sędziów przestępcy mieli przekupywać samochodami – w zamian za korzystne wyroki.

Po upublicznieniu tych słów w środowisku sędziowskim zawrzało, podobnie wśród polityków. Byli ministrowie sprawiedliwości – Włodzimierz Cimoszewicz, ZBigniew Ćwiakalski i Borys Budka – w rozmowie z Onetem wprost stwierdzili, że słowa Suskiego to pomówienie a sędziowie maja podstawy do złożenia przeciw niemu pozwu.

Politycy PiS nabrali wody w usta – zaś sam minister Suski swoje słowa zdecydował się skomentować dopiero dziś.

Ministrowie sprawiedliwości komentują słowa Marka Suskiego o „złocie zakopanym w ogródkach”

„Cytaty niedokładne, nie autoryzowałem”

 – To nie są dokładne cytaty. Nie autoryzowałem tego tekstu – informuje nas szef gabinetu premiera.

Tu warto podkreślić, że chęć autoryzowania oficjalnych dokumentów Parlamentu Europejskiego przez członków polskiego rządu to żądanie co najmniej zaskakujące.

Dalej, minister Suski podkreśla, że „rozmowa była prowadzona przez tłumacza i mogła być niedokładnie tłumaczona”.

Odnosząc się do słynnego „złota w ogródku” szef gabinetu premiera dokładnie wskazuje, którego z członków KRS miał na myśli. – Rozmowa (z delegacją PE) dotyczyła KRS dlatego podałem przykład Jana Burego, który był zgłoszony i utrzymywany do końca przez koalicję PO-PSL, pomimo poważnych podejrzeń – podkreśla Suski. – Chodzi o członka KRS w czasach władzy PO-PSL Jana Burego i złotą sztabkę zakopaną w ogródku. Fakt ten swego czasu był szeroko opisywany przez media – wyjaśnia Suski.

Faktycznie, podczas badania tzw. afery podkarpackiej pojawił się wątek jednej sztabki złota, jaką rzekomo otrzymać miał były polityk PSL Bury. Jednak sztabkę znaleziono nie w ogródku a w sejfie na plebanii. Zaś Bury nie był członkiem KRS-sędzią a jedynie reprezentował w niej Sejm, jako jeden z czterech posłów, których obecność przewiduje w Radzie konstytucja.

To dwie pseudo wdowy Gosiewskie, z których jedna była wiele lat po rozwodzie z nim, a druga w separacji, czerpią całymi garściami. Mam nadzieje, że dojdzie jeszcze do tego iż wyłudzone pieniądze, które im się w ogóle nie należały, będą zwracały do budżetu państwa.

Dodaj komentarz