Potop gówna

13 Paźdź

– „Czy Jędraszewskiego interesuje coś poza LGBT? Ryby, szachy, znaczki, stare kalendarze? Cokolwiek?” – zapytał jeden z internautów w reakcji na najnowszy wywiad z metropolitą krakowskim. Abp Marek Jędraszewski udzielił go wydawanemu przez fundację Tadeusza Rydzyka „Naszemu Dziennikowi”.

– „LGBT to prawdziwie pogańska ideologia, która odrywa nas od prawdy o człowieku i wprowadza na tory, w których jako ludzie tracimy swoją tożsamość wyrastającą z samej naszej struktury biologicznej, określającej nas czy to jako kobiety, czy jako mężczyzn” – powiedział gazecie abp Jędraszewski. Jego zdaniem, LGBT „podważa wszystko, co na temat człowieka głosi chrześcijańska wiara”.

Osoba przeprowadzająca wywiad też nie przebierała w słowach, w pytaniach zawierając tezę, że LGBT „ukrywa się pod takimi hasłami jak tolerancja, mowa nienawiści, równość, takie same prawa dla wszystkich, stop przemocy, uznając za swego największego wroga moralne nauczanie Kościoła”. A oto odpowiedź metropolity krakowskiego na tę sugestię: – „Jak się patrzy na ideologię nazistowską i bolszewicką, to można zrozumieć, dlaczego dla nich pierwszym przeciwnikiem był zawsze Kościół i głoszona przez niego Ewangelia i moralność. Ich walka z chrześcijaństwem zawsze odbywała się w połączeniu z określonym językiem. Używanym pojęciom nadawano zupełnie nową treść, wprowadzając zamęt i poprzez kłamliwe słowa zabijając w ludziach ducha prawdy”.

Według abpa Jędraszewskiego, również dzisiaj robi się to, „manipulując słowami i hasłami”. – „Różnica jest taka, że obecnie ideolodzy mają do dyspozycji bardziej perfidne środki, dzięki którym mogą mieć ogromny wpływ na ludzi” – powiedział abp. Jędraszewski. Zdaniem metropolity krakowskiego, takim środkiem jest np. internet, w którym obok „dobrych treści” jest również „dużo nienawiści”

– „Niech się zacznie w końcu modlić, aby dobry Bóg, zajął jego myśli wiarą”; – „Kościelny siewca nienawiści w Polsce znowu w akcji. Ten facet nienawidzi ludzi i Boga…”; – „Perfidnymi środkami to się posługuje Jędraszewski” – komentowali internauci. A jeden z nich zacytował Biblię: „….Strzeżcie się obłudy, to jest kwasu faryzeuszy. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome” Ew. Łukasza 12:1-2”.

Syn znanego seksuologa Zbigniewa Lwa-Starowicza, Michał odniósł się do wyemitowanego w TVP dokumentu „Inwazja”. Film, w którym wykorzystano wyrwaną z kontekstu wypowiedź Zbigniewa Lwa-Starowicza, jest atakiem na środowiska LGBT.

Film robi żenujące wrażenie, pełno jest w nim straszenia, ideologizacji i wypowiedzi powyjmowanych w kontekstu” – komentuje Michał Lew-Starowicz dla WP Kobieta.

Według niego film jest manipulacją, która ma na celu przedstawienie negatywnego wizerunku mniejszości walczących o swoje prawa.

„To zaczyna przypominać inkwizycję” – mówi syn znanego seksuologa odnosząc się m.in. do problemu zrównywania homoseksualności z pedofilią. Zachęca przy tym do zapoznania się ze stanowiskiem Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego w tej kwestii, jak również w kwestii dotyczącej proponowanej ustawy karania za edukację seksualną.

Michał Lew-Starowicz za skandaliczne uważa ukazanie w „Inwazji” Światowej Organizacji Zdrowia, jako organizacji ideologicznej. „Standardy edukacji Światowej Organizacji Zdrowia opracowują specjaliści, nie ideolodzy i mają na celu wspomaganie zdrowego rozwoju psychoseksualnego.”

Kilku umundurowanych policjantów pilnowało jednego niepełnosprawnego. Nie chodziło jednak o pomaganie osobie poruszającej się na wózku. Ich zadaniem było, żeby pan Leszek nie zbliżył się do pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej na pl. Piłsudskiego w Warszawie.

Policjanci chcieli spisać dane pana Leszka. Kiedy stwierdził, że musi skorzystać z toalety, postanowili go do niej… eskortować!

Autor nagrania komentował, że prawdopodobnie w tym czasie, kiedy kilku funkcjonariuszy zajmowało się jednym niepełnosprawnym na wózku, w Warszawie mogło dojść do kilku rozbojów, kradzieży samochodów czy innych przestępstw. – „Ale w tym momencie pięciu, pięciu! policjantów odprowadza Leszka do toalety” – mówi autor filmiku.

Pan Leszek porusza się wózkiem elektrycznym. W pewnym momencie tak przyspieszył, że funkcjonariusze biegiem rzucili się w pościg za niepełnosprawnym. Rzeczywiście, czy tym powinna zajmować się polska policja?

– „Pozdrowienia dla Pana Leszka. Nie ma elektrycznych samochodów ale elektryczne wózki robimy wyścigowe!”; – „Niby śmieszne, ale jednak straszne”; – „Współczesna wersja kawału z milicjantami i żarówką – ilu policjantów potrzeba, aby dogonić gościa na wózku”; – „Ale mandatu za przekroczenie prędkości nie było?” – komentowali internauci.

Biskupi chyba jeszcze sobie nie uświadomili, że wprowadzili Kościół w ślepy zaułek. Ktokolwiek zwycięży w niedzielę – oni przegrają.

Piszę to w przedwyborczą sobotę, kiedy nie wiemy jeszcze, jakie będą wyniki głosowania i kto będzie Polską rządzić w nadchodzących latach. Z całą pewnością jednak wiemy, kto przegra i kto traci pozycję w polskiej polityce – to Kościół katolicki. Niezależnie od tego, jaki układ wyłoni się z urn w niedzielę wieczorem, Kościół ma powody do zmartwienia i niepokoju.

Jeśli władzę przejmie koalicja antypisowskiej opozycji, jest oczywiste, że nie będzie mógł liczyć na uprzywilejowane czy choćby przyjazne traktowanie przez rządzących, którzy będą mieć w pamięci postawę większości duchownych w minionym okresie. Owszem, w takiej koalicji znajdą się umiarkowane środowiska konserwatywno-katolickie, ale po przeciwnej stronie będą w niej też grupy zdecydowanie antyklerykalne. Bilans wyjdzie więc na zero i jedyne, na co biskupi będą mogli liczyć ze strony władzy, to oziębły dystans.

Jeśli zaś po wyborach nadal rządzić będzie PiS, Episkopat będzie musiał przyjąć do wiadomości zmianę relacji pomiędzy Kościołem a władzą świecką. Ta zmiana niepostrzeżenie dokonuje się od dłuższego czasu, a wybory będą jej przypieczętowaniem.

Religia katolicka przez wieki była uważana – nie bez racji – za fundament i spoiwo narodu. W czasach zaborów i okupacji religijna i kulturowa odrębność Polaków była jednym z najważniejszych czynników, który pomógł im uchronić się przed asymilacją i wchłonięciem. Później, w ciągu 50 lat panowania komunizmu Kościół stał się najważniejszą instytucją, pod której parasolem chroniły się inicjatywy opozycyjne – także te liberalno-laickie, a nawet lewicowe.

W efekcie Kościół zajął w III RP miejsce szczególne – jawił się jako uprzywilejowana potęga, stojąca ponad światem świeckiej polityki. Biskupi byli przyzwyczajeni do tego, że to politycy wszystkich obozów się do nich umizgują, próbują pozyskać ich względy i poparcie. Było to jednak możliwe tylko tak długo, dopóki Kościół nie związał się ściśle z jedną opcją polityczną.

Ostatnie cztery lata i zakończona o północy z piątku na sobotę kampania wyborcza zmieniły ten układ, choć zapewne biskupi jeszcze nie do końca to sobie uświadamiają. Jedną z konsekwencji politycznej symbiozy PiS i hierarchii kościelnej jest fakt, że relacja pomiędzy rządzącymi a Kościołem uległa odwróceniu – władza świecka wyemancypowała się, zaś Episkopat coraz częściej występuje w roli jej klienta. Episkopat nie rozdaje już kart i nie jest nadzorcą polityków. Sam w coraz większym stopniu staje się uzależniony od władzy świeckiej. Stopniowo wchodzi w rolę, jaką w Rosji odgrywa cerkiew prawosławna, zwasalizowana przez władców Kremla i wykorzystywana przez nich jako „pas transmisyjny” do mas.

Ktokolwiek więc wygra w niedzielnych wyborach, jedno jest pewne: Kościół przegrał.

Dodaj komentarz