Kaczyński ubiera się w skórę baranka

2 Czer

„Kochane gdańszczanki, kochani gdańszczanie, ale też wiem, że jest wśród was wielu przybyszy z różnych części Polski. Witam was serdecznie w Gdańsku na Święcie Wolności i Solidarności. Inaugurujemy nasze obchody” – powiedziała prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Rozwiązała wstęgę z napisem „’89 – 2019 Gdańsk” przy ogromnym okrągłym stole, który stanął przy Europejskim Centrum Solidarności. Symboliczny biało-czerwony stół o średnicy ok. 15 m został zaprojektowany i zbudowany specjalnie na gdańskie Święto Wolności i Solidarności.

Przy ECS od dzisiaj działa również strefa społeczna, gdzie prezentuje się ponad 200 organizacji pozarządowych z całego kraju prowadzących bardzo różnorodną działalność. Organizacje przygotowały liczne warsztaty, wykłady i debaty. Gośćmi tej strefy będą m.in. ks. Adam Boniecki, Leszek Balcerowicz, Agnieszka Holland, Szymon Hołownia, o. Jacek Prusak, Tomasz Sekielski i Lech Wałęsa.

Poza tymi zaplanowanymi w strefie społecznej i przy okrągłym stole, na Święto Wolności i Solidarności złożą się także setki innych wydarzeń. Kulminacja obchodów nastąpi 4 czerwca – w rocznicę 30-lecia częściowo wolnych wyborów. W południe przed budynkiem ECS odśpiewany zostanie „Mazurek Dąbrowskiego”, przyjęta zostanie proklamacja Deklaracji Wolności i Solidarności. Wszyscy będą mogli zrobić sobie wspólne zdjęcie i spróbować tortu z okazji 30. urodzin polskiej demokracji.

Tego samego dnia o godz. 17.30 na Długim Targu odbędzie się wiec, w czasie którego odegrany zostanie hymn Europy, a głos zabiorą szef Rady Europejskiej Donald Tusk, były prezydent Lech Wałęsa oraz prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Obchody 4 czerwca zakończy koncert „30 lat wolności”. Zabrzmią m.in. utwory zespołów Perfect, Dżem, Oddział Zamknięty, Lady Pank, Mr Zoob. Pojawią się też m.in. Kaja, Krystyna Prońko, Kasia Kowalska, Raz Dwa Trzy, Kamil Bednarek, Maciej Maleńczuk, Piotr Cugowski i Michał Szpak.

Jeśli uwierzyć prominentnemu politykowi Prawa i Sprawiedliwości, nieszczęsny jego tweet musiał być dziełem jakiegoś trudnego do wyjaśnienia przypadku.

Jakżeby taki Marek Susuki, szef kancelarii premiera mógł coś tak haniebnego uczynić i zamieść na Twitterze przeróbkę zdjęcia z „umalowanym” Grzegorzem Schetyną. Lider Koalicji Europejskiej miałby w takim wydaniu „poprawić swoje szanse na rozmowach u Biedronia” – zdaniem autora wpisu.

„Internauci znaleźli dla POstKOmuny receptę na PiS. A oto rada dla Schetyny, jak poprawić swoje szanse na rozmowach u Biedronia. Przydałaby się jeszcze jakaś gustowna torebka” – napisał Marek Suski w komentarzu do zamieszczonego zdjęcia. Na obrazku widać „umalowanego” w programie graficznym Grzegorza Schetynę i dymek z napisem „Znalazłem pomysł na pokonanie PiS. Idę na spotkanie z Biedroniem, by ściągnąć go do KE.”

W Internecie zawrzało: „Gdy już skończy Pan googlować kim była ‚caryca’, proszę wpisać do wyszukiwarki wyraz ‚homofobia’” – zasugerowała Anna Dryjańska z naTemat.

„Przemysł pogardy i homofobia prosto z kancelarii premiera. Czekam na takie oburzenie publicystów, jak po happeningu z gdańskiego marszu. Oraz na oburzenie TVP Info, Wiadomości, wPolityce i Niezależnej” – napisał z kolei Patryk Strzałkowski z Gazeta.pl

Tymczasem korespondent Radia RMF FM w USA Paweł Żuchowski zauważył, że kiedy szef kancelarii premiera wyśmiewa osoby homoseksualne, prezydent Donald Trump wypowiada się w dokładnie odwrotnym tonie.

Celebrujemy Miesiąc Dumy LGBT i przypominamy o ogromnym wkładzie osób LGBT w tworzenie naszego wspaniałego Narodu. Solidaryzujemy się też z osobami LGBT żyjącymi w krajach, gdzie za orientację seksualną karze się, osadza w więzieniach, a nawet zabija. Moja administracja zainicjowała światową kampanię na rzecz dekryminalizacji homoseksualności i namawiamy wszystkie kraje, by przyłączyły się do naszych starań” – napisał szef Białego Domu.

Tak „zgromiony” Marek Suski wkrótce usunął swój wpis informując, że zamieścił go „asystent przez przypadek”.

Mocne słowa na temat klasy politycznej można było usłyszeć z ust sędziego Krystiana Markiewicza, prezesa Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. „Czas, aby politycy, dziennikarze, wróżki zrzekli się władzy nad sądami. Od stosowania prawa są sędziowie” powiedział prezes SSP podczas II Kongresu Prawników Polskich zorganizowano na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Sędzia Markiewicz swoim przemówieniem otwierał Kongres. Mówił, że „są chwile w dziejach kraju, kiedy trzeba wziąć odpowiedzialność za ludzi – tych dobrych i tych złych: wtedy, kiedy trzeba karać, ale władza broni bandyty, ale i wtedy, kiedy trzeba bronić niewinnych. My, sędziowie potrafimy to robić lepiej niż ludzie, którzy wybierani są w plebiscytach. Każdy na czymś się zna, każdy do czegoś został powołany. W związku z tym czas już, aby politycy, dziennikarze, wróżki zrzekli się władzy nad sądami”.

W dalszych słowach podkreślił, że podział polskiego społeczeństwa został zbudowany przez elity polityczne. „To politycy chcą dzielić ludzi, próbując wmieszać w to także prawników i próbując podzielić środowisko prawnicze. Ale prawo jest jedno, a wszyscy polscy prawnicy są od tego, aby je przestrzegać i egzekwować a także współpracować w zakresie obrony praworządności. […] Adwokaci i radcowie prawni powinni bronić swoich klientów niezależnie od tego, na kogo ich klient głosował, a sędziowie wydawać wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, bo na piersi mają łańcuch z orłem, a nie logiem tej czy innej partii politycznej”. 

Nie stosujemy żadnych podziałów podczas stosowania prawa. I z tego wynika bardzo konkretny wniosek: prawo, a zwłaszcza konstytucja powinny jednoczyć ludzi, bo to fundament, na którym opiera się nasze państwo. Jeśli one zaczną kruszeć, możemy pogrążyć się w kompletnym chaosie” – dodał.

Przemówienie zakończył gorzkim apelem do polityków, którzy postanowili zaatakować środowisko prawnicze. „Zamiast [znieważać sędziów] porozmawiajcie z ludźmi. Zamiast wydawać pieniądze, aby nas upokarzać – zadbajcie o edukację prawną, o godne życie pracowników sądów. Czy wam nie wystarczy tej zemsty? Czego jeszcze chcecie? Krwi moich czterdziestoletnich przyjaciół za winy naszych, waszych ojców? Chcecie tu Turcji?”.

Nawiązanie do Turcji było nieprzypadkowe. W dalszej części wydarzenia przemawiał wydalony przez autorytarne władze turecki sędzia Yavuz Aydin.

„Nasze doświadczenie w Turcji było inną wersją tej samej historii” – przestrzegł gość Kongresu. To ważna konkluzja prowadząca do wniosku, że walka o samorządne i wolne sądy jest rzeczą każdego obywatela, a nie interesem żadnej z politycznych partii. Bo żadna partia nie zrezygnowałaby z uprawnień pozyskiwanych gwałtem przez tzw. reformy rządu Prawa i Sprawiedliwości. Czas pokaże, czy kolejne wakacje miną pod znakiem ograniczania niezawisłości polskiego sądownictwa i topniejącej frekwencji obywatelskich protestów. Między innymi one i przyszłe wybory zadecydują w dużej mierze o naszej wolności.

Przed jesiennymi wyborami PiS znowu będzie starał się uśpić czujność wyborców, wmawiając im, że jest partią demokratyczną i umiarkowaną.

Myślę, że czeka nas teraz kilka miesięcy względnego spokoju. Wprawdzie władza w Polsce sprawowana jest przez człowieka zdradzającego wyraźne cechy psychopatyczne, zarazem jednak zdolnego do racjonalnej kalkulacji. I zapewne ta kalkulacja podpowie Jarosławowi Kaczyńskiemu, że w okresie przed jesiennymi wyborami powinien nieco uspokoić emocje, wyciszyć agresję, stonować propagandę.

Sukces PiS-u w wyborach europejskich wynikał z nadzwyczajnej mobilizacji elektoratu partii rządzącej i niedostatecznej mobilizacji reszty elektoratu. Kaczyński wie, że utrzymanie albo wręcz pogłębienie tego stanu rzeczy może mu zapewnić zwycięstwo jesienią. Dlatego zapewne będzie się teraz starał uspokoić i uśpić opinię publiczną. Tak samo jak robił to przed wyborami 2015 r., kiedy wmawiał Polakom, że jego partia to w gruncie rzeczy cywilizowana i umiarkowana prawica, która będzie rządzić kompetentnie, odpowiedzialnie i bez żadnych ekscesów. Nie trzeba się obawiać jej dojścia do władzy i nawet można na nią zagłosować, bo na pewno nie będzie robić rzeczy głupich, a tym bardziej szalonych. Np. nie powoła na ministrów osób w rodzaju Antoniego Macierewicza.

Jak wyglądała rzeczywistość po wyborach – dobrze wiemy, ale sporo obywateli dało sobie wówczas wcisnąć kit, podsuwany im cynicznie, ze złą wolą i z premedytacją. Teraz czeka nas kolejna porcja tego kitu.

A jak będzie wyglądać rzeczywistość po kolejnych wyborach, jeśli – nie daj Boże! – znów wygra PiS? Nie trzeba mieć zdolności proroczych, by przewidzieć, że Kaczyński będzie kontynuować „dobrą zmianę”, niszcząc w pierwszej kolejności te instytucje demokracji, które przeszkadzały mu w minionej kadencji osiągnąć pełnię autorytarnej władzy. Czeka nas więc dokończenie rozprawy z niezawisłym sądownictwem i zniszczenie niezależnych mediów.

Wystarczy spojrzeć na Węgry, by wiedzieć, jak to może wyglądać w praktyce. W państwie Viktora Orbána praktycznie nie ma już opozycyjnej prasy – ostatni niezależny dziennik ogólnokrajowy „Népszabadság” został jesienią 2016 r. przejęty i zamknięty przez oligarchę posłusznego władzy. Orbán kontroluje też większość mediów elektronicznych, a nawet portali internetowych. Niezależna opinia publiczna zepchnięta została na margines i gnieździ się w niszach o niewielkim zasięgu – w czymś w rodzaju medialnego getta dla garstki inteligentów.

Przed jesiennymi wyborami Kaczyński będzie więc starać się okiełznać swoich ludzi, którzy aż dyszą nienawiścią i żądzą odwetu. Takich choćby jak Patryk Jaki, który po eurowyborach zapowiedział prokuratorskie represje wobec satyrycznego „Soku z buraka”. Albo Jan Pietrzak, mówiący w Polskim Radiu, że Koalicja Europejska to „zbieranina, taki nowotwór polityczny, nowotwór, który kiedyś trzeba będzie wyciąć, bo to jest nowotwór polityczny”. Czy nieco wcześniej senator Grzegorz Bierecki, deklarujący 10 kwietnia w czasie obrzędów religii smoleńskiej w Białej Podlaskiej, że „nie ustaniemy, aż nie doprowadzimy do pełnego oczyszczenia Polski z ludzi, którzy nie są godni, aby należeć do naszej wspólnoty narodowej”.

Takie wypowiedzi „na obecnym etapie dziejowym” są Kaczyńskiemu nie na rękę, bo wywołują sprzeciw i budzą czujność tej części opinii publicznej, którą trzeba uśpić. Przewiduję więc, że aż do jesieni władze PiS będą starały się mitygować swoich ludzi i apelować do nich, by trzymali języki na wodzy, obiecując im, że po wygranych wyborach będą mogli do woli oczyszczać Polskę i wycinać nowotwory ze zdrowej tkanki narodu. I gotów jestem się założyć, że akurat ta obietnica zostanie spełniona. Oczywiście, jeśli PiS po wyborach będzie nadal rządzić, czego ani sobie, ani Państwu nie życzę.

Komentarze 3 to “Kaczyński ubiera się w skórę baranka”

  1. Hairwald 2 czerwca 2019 @ 12:52 #

    Reblogged this on Holtei i skomentował(a):

    Brejza to kat na PiS. Toporem ucina im gadzie łby, niestety, te ciągle odrastają.

Dodaj komentarz