Kaczyński nie płaci za wykonaną robotę, pogrąża się w szambie Srebrnej

8 Mar

Uczciwość prezesa Kaczyńskiego ponownie stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Okazuje się, że nie tylko Birgfellner ma problemy z odzyskaniem swoich pieniędzy. Mecenas Irena Sobczak, córka znajomej prezesa, która pracowała przy projekcie drapacza chmur spółki Srebrna, do dzisiaj nie zobaczyła ani złotówki za wykonane zlecenie.

To jej kancelaria została zarekomendowana właśnie przez Kaczyńskiego, by opracować całą potrzebną dokumentację. Po opublikowaniu nagrań rozmów austriackiego architekta z prezesem PiS, Birgfellner przekazał prokuraturze e-maila, w którym prawniczka napisała „Szanowny Panie Birgfellner, z powodu ekstraordynaryjnej sytuacji przesyłam panu w załączeniu korektę faktury, ostatecznie wystawię fakturę na spółkę Srebrna za analizę prawną podziału nieruchomości. Poza tym muszę przyznać, że taśmy mnie zaskoczyły”.

Już pół roku temu Kaczyński obiecywał, że „3 tys. to nie jest żadna sprawa, to będzie załatwione. Zapłacimy”. Kiedy pani mecenas przeczytała fragment nagranej rozmowy, dotyczący właśnie jej należności, postanowiła się o nią upomnieć, jednak, jak poinformowała w środę dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, „do dnia dzisiejszego faktura nie została opłacona przez odbiorcę faktury”. Wyborcza podaje, że faktura trafiła w ręce Małgorzaty Kujdy, prezes Srebrnej i, że pani Kujda odmówiła uregulowania tej kwoty.

Proszona o rozmowę Irena Sobczak odpowiedziała, że „mając na względzie fakt, że sprawa rozliczeń z klientami objęta jest tajemnicą adwokacką, nie jestem upoważniona do udzielenia odpowiedzi w tej kwestii”. Milczy również spółka Srebrna, choć według niektórych z kręgu firmy, sprawa została załatwiona.

Ciekawa jestem, jak dalej rozwinie się sprawa.  Jak długo politycy PiS będą uważać, że to sztucznie rozdmuchany problem, a prokuratura będzie bronić się rękami i nogami przed przesłuchaniem Jarosława Kaczyńskiego, wciąż nie dostrzegając podstaw ku temu. No cóż, jaka władza, takie i państwo prawa.

Waldemar Mystkowski pisze o „korzyściach” z afery Kaczyńskiego.

Prezes PiS do perfekcji opanował strategię posiadania pełni władzy, a zarazem nie chce być odpowiedzialnym za jej sprawowanie.

Odpowiedzialność prawna bowiem spada na jego marionetki, które kiedyś – gdy władza wypadnie mu z rąk, jak Ceaușescu bądź Janukowyczowi – staną przed niezależnym wymiarem sprawiedliwości i odpowiedzą za bezprawie. Kaczyński swoją odpowiedzialność rozpisuje na Andrzeja Dudę, Beatę Szydło i Mateusza Morawieckiego, którzy w niepohamowanej własnej żądzy władzy stali się zakładnikami prezesa PiS.

Afera ze spółką Srebrna pokazuje – niczym w podręczniku politycznej korupcji –  w jaki sposób splatają się wątki narracji dyktatury i zarządzania marionetkami delegowanymi przez prezesa PiS. Winniśmy całować po rękach Geralda Birgfellnera, że zdecydował się ujawnić taśmy z transakcji biznesowych przeprowadzanych z Jarosławem Kaczyńskim. Niemniej bardzo ważną postacią w demitologizacji prezesa PiS jest Roman Giertych, zaś dziennikarze „Wyborczej”, opisujący kolejne rozdziały afery K-Towers, zasługują na najwyższe nagrody dziennikarskie i to międzynarodowe – jakiegoś globalnego Pulitzera.

Kaczyński na poziomie państwa odpowiedzialnymi za swoje bezprawie czyni prezydenta i premierów (na razie jest dwoje). Oni kiedyś odpowiedzą za niszczenie Polski i to na wszelkich poziomach: prawnym, moralnym, finansowym.

We władzach spółki Srebrna, którą zarządza Jarosław Kaczyński, są osoby bez znaczenia, które nadstawiają kark za prezesa, jak sławny już Kujda i „pani Basia”, osoby, które nie wiedzą, za co odpowiadają, za co jednak są wynagrodzeni sowitymi synekurami państwowymi. Birgfellner, rozmawiając z Kaczyńskim, był zdziwiony, że nie rozmawia z zarządem Srebrnej, Kaczyński miał na to odpowiedź: „Ci ludzie kręcą własne lody”.

A zatem mamy do czynienia z ludźmi-słupami, którzy nie są świadomi odpowiedzialności. Tak też wyglądać miał model biznesowy K-Towers (wieżowców na cześć braci Kaczyńskich). Odpowiedzialność prawną i finansową brały na siebie dwie spółki-krzaki Nuneaton (komandytowa i z o.o.), zaś Srebrna pełnię zysków. Gdyby biznes z wieżowcami nie wypalił, odpowiedzialne byłyby spółki-krzaki, a Srebrna nie straciłaby na tym ani grosza.

Kaczyński zarządzą Srebrną za pomocą ludzi-słupów i tak zarządza państwem – za pomocą słupów, w które ochoczo zgodzili się wcielić Duda, wcześniej Szydło, a dzisiaj Mateusz Morawiecki. Aby w przyszłości osądzić bezprawie i dążenie Kaczyńskiego do dyktatury, nie wystarczy powołanie jakiejś komisji śledczej ani postawienia go przed sądem. Najpierw do spółki Srebrna winni wejść śledczy i to ci o najwyższych kompetencjach i profesjonalizmie. Ten akt „pożegnania dyktatury” winien odbywać się przy podniesionej kurtynie, jednocześnie dobrze byłoby, gdyby osądzane były polityczne słupy prezesa – jako to podsądnymi winni być Duda, Szydło i Morawiecki – z jednym zarzutem: legitymizowanie bezprawia.

Musimy zdawać sobie sprawę, że Kaczyński, jego słupy i kadry partyjne nie oddadzą władzy, tylko dlatego, że przegrają wybory. Czeka nas męka przez dyktaturę – ku demokracji.

Jedna odpowiedź to “Kaczyński nie płaci za wykonaną robotę, pogrąża się w szambie Srebrnej”

  1. Hairwald 9 marca 2019 @ 10:53 #

    Reblogged this on Holtei i skomentował(a):

    Jeśli my dzisiaj nie staniemy w obronie prześladowanych sędziów (choć nie tylko, bo w tej grupie są także prokuratorzy, adwokaci, radcy), to nas nie obroni nikt.

Dodaj komentarz