Mecenas Roman Giertych różnie zapisze się w naszej pamięci, a to jako twórca Młodzieży Wszechpolskiej, a to wicepremier i minister edukacji od szkolnych fartuszków, a to prawnik i obrońca nielubianych przez PiS polityków z przewodniczącym RE Donaldem Tuskiem na czele…
To jednak nie wszystko, bo najbardziej zapamiętamy pewnie mecenasa z ciętego języka i celnej kpiny oraz zabawnych komentarzy.Ostatnio, nawiązując do niedawnych obchodów Święta Niepodległości napisał na Facebooku o swoich związanych z tym wydarzeniem przygodach.
Przypomniał, że prezydent RP postanowił przy tej okazji uhonorować kilkunastu zmarłych Polaków Orderem Orła Białego. Nie wiadomo, dlaczego, choć dziwić się trudno, ale padło akurat na wielkiego polskiego prozaika Stefana Żeromskiego – opowiada mecenas na Facebooku.
Ponoć kancelaria prezydenta rozdzwoniła się wówczas po różnych stronach świata, w poszukiwaniu żyjących potomków pisarza, którzy w jego imieniu mogliby order odebrać.
Ponieważ była dyrektorka Muzeum Lat Szkolnych Żeromskiego z Kielc Kazimiera Zapała zapewniła, że nie ma żyjących potomków pisarza kancelaria ruszyła w poszukiwaniu kogoś z dalszej rodziny; może od strony matki pisarza. I tu bingo: Pani dyrektor wskazała, że i owszem od strony matki krewnym jest Juliusz Braun, ale…
„Urzędniczka po konsultacjach w kancelarii oddzwoniła i mówi, że Braun odpada i pyta może ktoś od strony ojca? Na to pani Kazimiera odpowiedziała: i owszem, od strony ojca krewnym jest Roman Giertych. Urzędniczka zamilkła i skończyła rozmowę. W imieniu Żeromskiego order odebrała obecna dyrektorka muzeum” – napisał rozbawiony mecenas.
Dodał na zakończenie: „anegdotę opisał mi Juliusz Braun (i uzyskał od b. pani dyrektor zgodę na jej upublicznienie) i morał z niej jest taki, że nadawanie orderów zmarłym może przyjść do głowy tylko temu, od kogo żywi mogą ich nie chcieć.”
Dodaj komentarz